Był rok 1996. Zupełnie inne czasy. Dla lekarzy większość kwestii była nowością. Rezonans? Naświetlania? Żadna z tych rzeczy nie była wtedy normą. Operacja powtarzana 4 razy i wciąż odrastający guz. Kiedy nadzieja zdaje się gasnąć, pozostaje szukanie ratunku. Ostatniej szansy na godne życie.
Barbara
Do tego feralnego dnia życie toczyło się dla mnie określonym torem. Nie skłamałabym, gdybym stwierdziła, że byłam zwyczajnie szczęśliwa. W tym czasie z moim organizmem zaczęło dziać się coś dziwnego. Zasłabłam, ale przecież to może zdarzyć się każdemu, prawda? Zaczęłam szukać diagnozy, czy to coś groźnego, co dalej? Lekarze na początku nie byli w stanie powiedzieć nic. Słyszałam, że to może być wszystko… A później, kiedy pomyślałam, że to nic takiego, nagle usłyszałam przerażającą diagnozę: guz mózgu. To był cios. Nie wiedziałam, jak się z tego podnieść. Operacja brzmiała strasznie, myśl o zabiegu mnie paraliżowała… Bałam się, co się stanie z moim synkiem. Miał dopiero 11 lat, był jeszcze mały, a ja obawiałam się tego, co czeka mnie później…
Syn Barbary
Byłem jeszcze mały, nie do końca wiedziałem, co się dzieje. Mama nagle stała się smutna… A później zniknęła na jakiś czas. Wróciła do nas dopiero po długim czasie. Rehabilitacja, ćwiczenia, powoli wracała. Znów była mamą.
Barbara
Byłam przerażona. Operacja, wszechobecne białe fartuchy. Myśl, że otworzą mi głowę, a ja będę zdana na ich wiedzę i umiejętności. Wszystko przebiegło zgodnie z planem, rehabilitacja szła bardzo dobrze, a ja wracałam do sprawności. Minęło kilka miesięcy, wróciłam do pracy, do rodziny, aktywności. I kiedy na dobre zapomniałam o chorobie, zaatakowała ponownie. Kiedy usłyszałam, że to drugi guz na początku nie wierzyłam. Przecież już raz był wycinany! To nie był koniec mojej walki. Guz odrastał jeszcze 2 razy. Łącznie kilkanaście lat choroby i ciągły strach… Czy to już koniec?! – to pytanie zadawałam sobie za każdym razem, kiedy planowano kolejne cięcie. Za każdym razem wracałam słabsza. Później naświetlania, radioterapia. Organizm nastawiony na ciągłą walkę, coraz bardziej się poddaje. Ostatnia operacja zupełnie odebrała mi sprawność i siły. Z pełnej energii kobiety, stałam się kobietą niepełnosprawną. Nie mogę wstać, pójść do ogrodu. Nie mogę przygotować sobie posiłku ani samodzielnie się ubrać. Potrzebuję ciągłej opieki. Pomocy kogoś, kto zaprowadzi mnie do łazienki, podtrzyma, zawiezie, przesadzi. Nienawidzę tego uczucia. Moja głowa jest sprawna, doskonale pamiętam, jak to było, kiedy mogłam wszystko. A teraz? Czasem nie mam nawet siły do walki. Ile razy można upadać i wstawać? Mam wrażenie, że wykorzystałam wszystkie możliwości, że nie ma już dla mnie nadziei.
Syn Barbary
Dorastanie w cieniu choroby… Moja mama zawsze robiła wszystko, by schorzenie nie miało wpływu na życie rodziny, ale tak się nie da. Obserwowanie jak traci i odzyskuje siły, jak upada i wstaje. Do tej pory podziwiam, jak dobrze radziła sobie na każdym etapie. Niestety, brak sił i ciało odmawiające współpracy każdego dnia, coraz bardziej odbiera jej nadzieję. Kiedy słyszę, że już nie ma szans na nic… Nie zgadzam się na to. Teraz to ja muszę być jej siłą, człowiekiem, który pokaże jej, że warto. Po latach prób wszelkich rodzajów rehabilitacji pojawiła się nowa możliwość – nowoczesna rehabilitacja dająca nadzieję na to, że mama stanie na własnych nogach i wróci do samodzielności. Koszt rehabilitacji jest ogromny – to kwota, której nie jesteśmy w stanie zdobyć żadnym innym sposobem. Znów jesteśmy zdani na szukanie pomocy – tym razem u ludzi dobrej woli! O nic innego nie proszę, jak tylko o szansę dla mojej mamy! Dla niej samodzielność, to nowa energia do życia, inaczej jak sama mówi, czeka na ostateczność… Nie pozwolę jej się poddać. Nie po tym, jak przeszła tak wiele.
Moja Mama jest bohaterką, udowadniała to wiele razy. Guz nie odpuszczał, a mimo, że wygrała z chorobą, to piętno pozostało. Nie mogę pozwolić, by to było już na zawsze. Każdy zasługuje na kolejną szansę. Pomóżcie przywrócić nadzieję, sprawność i życie, do którego tak bardzo chce wrócić.
Basiu życzę Ci dużo sił ,choć uważam ,że i do tej pory miałaś ich dużo ,Nie poddawaj się i walcz.Trzymam kciuki – życzę owocnej walki o dalsze siły i powrót do zdrowia !!! Powodzenia .