Artur Grabowski po ciężkiej kontuzji wrócił do sportu

Przasnyszanin Artur Grabowski ( były zawodnik MKS Przasnysz ) jeszcze kilka miesięcy temu na nowo uczył się chodzić. Po bardzo ciężkiej kontuzji i czasochłonnej rehabilitacji wrócił jednak do pełni sił. W ostatnią niedzielę ukończył półmaraton w Olsztynie i udowadnia wszystkim naszym mieszkańcom, że determinacja i silna wola czynią cuda.

  1. Czy wcześniej byłeś typem „sportowca”?

Sport towarzyszył mi od dziecka. Już w 4 klasie szkoły podstawowej zaczęły się wyjazdy na zawody, od biegów przełajowych, po turnieje w piłkę nożną. Z biegiem czasu zacząłem trenować w miejskim klubie. Po dwóch latach przeszedłem do wyższej grupy wiekowej, a nawet kilka razy zagrałem w seniorskiej drużynie. Trenowaliśmy trzy razy w tygodniu, raz na tydzień rozgrywaliśmy mecze ligowe. Pod koniec gimnazjum zacząłem też biegać na 400 m. Od czasu do czasu odbywały się turnieje międzyszkolne i zawody biegowe. Sukcesy były od tych najmniejszych czyli miejskich, aż po wojewódzkie. Myślę, że była we mnie namiastka sportowca.

  1. Co to za kontuzja, która się przytrafiła?

Podczas meczu piłkarskiego na Stadionie Miejskim zostałem niefortunnie kopnięty w nogę na której miałem cały ciężar ciała w skutek czego odczuć można było jak kość udowa wyskakuje ze stawu i po chwili wskakuje na swoje miejsce. Okazało się, że zerwane zostały więzadła krzyżowe przednie, uszkodzona łąkotka przyśrodkowa i boczna, a stabilizatory rzepki wymagały szycia. Wymagało to dwóch operacji. Krótka rehabilitacja i wydawać by się mogło że noga zdrowa. Po 4 latach od zabiegów, kiedy nie uprawiałem żadnego sportu zacząłem po mału truchtać, truchtanie przemieniło się w bieganie, a bieganie w powrót to piłki. Po roku delikatnej „podwórkowej” gry więzadło nie wytrzymało. Konieczna była ponowna rekonstrukcja i dodatkowo szycie łąkotki bocznej. Niestety – znowu dwa zabiegi.

  1. Jak wyglądała rehabilitacja?

Rehabilitację rozpocząłem pod okiem fizjoterapeutów z Centrum Rehabilitacji Holistycznej Grzegorz Lemiesz i Specjaliści w Olsztynie. Nasza współpraca wyglądała tak, że jeździłem do Olsztyna raz w tygodniu, później raz na dwa tygodnie, aż ostatecznie raz w miesiącu. Dostawałem do domu ćwiczenia które musiałem wykonywać 4-5 razy w tygodniu. We wczesnej fazie pooperacyjnej były to ćwiczenia mające na celu poprawę zakresu ruchów, gdzie bardzo ważny był pełen bierny wykrost stawu. Nauka prawidłowego wzorca chodu miała miejsce między 2-4 tygodniem po zabiegu. I tak poprzez ćwiczenia mające na celu uzyskanie równowagi, poprawę kontroli dynamicznej na dwóch kończynach, uzyskanie i utrzymanie pełnego zakresu ruchów, odbudowę maksymalnej siły i wytrzymałości mięśniowej itp. aż po rozpoczęcie i normalizację wzorca biegowego.

  1. Kiedy postanowiłeś wrócić do sportu? Jak trenowałeś do półmaratonu?

W porównaniu do tego co było przed kontuzją to co robię teraz chyba nie jest uprawianiem sportu. Biegam dla przyjemności. Na początku tego roku postanowiłem wziąć udział w biegu ulicznym i znowu poczuć smak rywalizacji, wiedząc że na dobre miejsce nie mam szans, nie mówiąc już o miejscu na podium. 5km podczas Biegu Konstytucji było dla mnie dużą sprawą, ale jeśli przebiegniesz 5km, myślisz o 10km. I tak było w moim przypadku. Zacząłem biegać więcej i więcej, tak żeby przygotować się na Bieg Powstania Warszawskiego gdzie dystansem było właśnie 10km. Taki miał być cel na rok 2017, biegać 5-10km, ale skoro biegasz już 10km to czemu nie spróbować półmaratonu. Miałem na to półtora miesiąca. Jadąc na półmaraton do Olsztyna nie miałem pewności czy nogi nie odmówią posłuszeństwa, bo najdłuższy dystans jaki do tej pory przebiegłem wynosił 18km.

Ostatnie „nabijanie” kilometrów jak i ukończenie półmaratonu to tylko efekt końcowy ciężkiej pracy, walki ze samym sobą jak i ciałem które odzwyczaiło się od biegania. Bieganie przeplatałem treningami siłowymi. Niezbędne były też wizyty u fizjoterapeutów, bo czasem coś zabolało. Nie mogę tu nie wspomnieć o Kubie Krajewskim, który na 3 dni przed Biegiem Powstania Warszawskiego pomógł zwalczyć ból który uniemożliwiał mi bieganie. Cięższe było zwiększenie dystansu z 5km na 10km, niż z 10km na 20km. Myślę, że już trochę więcej widziałem na temat biegania dlatego tak się stało. Trenowanie przed półmaratonem w moim przypadku to złożony proces mający swój początek pierwszego dnia po operacji. To pierwsze samodzielne kroki stawiane bez kul, odpowiednio prowadzona rehabilitacja, godziny treningów, niejednokrotnie ból, masa wyrzeczeń. A co w największym stopniu przyczyniło się powrotu do sportu? Pomoc i wsparcie rodziny, bo na całej tej kontuzji najbardziej nie ucierpiało kolano, a głowa. Niejednokrotnie słyszałem od lekarzy: „Wszystko jest w porządku, tylko pan aby sportów nie uprawia”. Nie moglem znieść myśli, że w moim życiu może zabraknąć sportu. Dziś zarówno kolano jak i głowa mają się dobrze.

  1. Jak wrażenia po pokonaniu wyznaczonego celu?

Wbiegając na metę półmaratonu pobiłem swój życiowy rekord jeśli chodzi o odległość biegu, bo tu akurat nie walczyłem z czasem, a z odległością. Trasa bardzo różniła się od tych atestowanych przez PZLA biegów ulicznych w których do tej pory brałem udział. W większości była to nawierzchnia szutrowa, bardzo dużo podbiegów z czego jeden naprawdę długi. Jeśli ktoś źle rozłożył siły, to drugą część trasy po prostu szedł. Było naprawdę ciężko. Jestem zdania, że ktoś kto chce zacząć swoją przygodę z półmaratonami niech omija ten bieg, jednak jeśli już się go ukończy myślę że duma jest o wiele większa. Poza tym niezwykłą frajdą i uczta dla oka jest samo umiejscowienie trasy, bo prowadzi ona wokół największego olsztyńskiego akwenu jakim jest jezioro Ukiel. Cieszę się też, że mój pierwszy półmaraton miał miejsce właśnie w Olsztynie, gdzie spędziłem 4 lata studiów i bardzo chętnie tu wracam. Następna bariera do pokonania to maraton, ale zobaczymy jak wszystko się ułoży.

Rozmawiał Łukasz Chrostowski

Sprawdź również
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments