W sklepach padają rekordy cen. Nieuczciwi zarabiają na koronawirusie.

Zwiększony popyt oraz utrudnienia w transporcie spowodowały, że ceny produktów spożywczych poszybowały w górę. Wykupione na zapas produkty żywnościowe, zostają zastąpione nowymi, które mają wyższe ceny. Wzrosły ceny mięsa, konserw oraz produktów o przedłużonej trwałości. Brakuje maseczek i papieru toaletowego, które wraz z rękawiczkami ochronnymi i płynami do dezynfekcji drożały w zastraszającym tempie. Na panice związanej z koronawirusem postanowili zarobić nieuczciwi.

Do rekordowej w ostatnich latach inflacji, dołączyła presja na wzrost cen, związana z epidemią. Wpływają na to m.in. zwiększony popyt, braki niektórych towarów, utrudnienia w łańcuchu dostaw, związane z zatorami w międzynarodowym transporcie, niedoborem kierowców oraz personelu centrów dystrybucyjnych i logistycznych. Nie tu jednak tkwi problem. Obecna sytuacja, prócz oczywistych czynników ekonomicznych, stała się także źródłem zarobku dla nieuczciwych handlowców, którzy wykorzystują panikę do złupienia klientów.

Oczywistym przykładem takiej sytuacji był płyn do dezynfekcji rąk oraz maseczki ochronne, których ceny poszybowały w górę o kilkaset procent. W przypadku większości produktów żywnościowych mowa jednak o około 10 czy 20-procentowych podwyżkach, które uszczuplą kieszenie klientów, nabijając kabzy pośrednikom i handlowcom. Sami producenci żywności, czyli rolnicy, na dodatkowe dochody nie mają szans. Drożeje m.in. mąka, ale już ceny wszystkich zbóż w krajowym skupie (pod wpływem spadków cen na giełdach) poleciały w dół. Podobnie rzecz się ma w przypadku mięsa.

Sprawę skomentował na Twitterze Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego: „Koronawirus to dziwna choroba. Powoduje obniżkę cen dla rolników za ich produkt (bo nie ma zbytu). Jednocześnie konsument w sklepie płaci za ten sam produkt więcej (bo brakuje towaru). Sytuacje kryzysowe powinny być powodem do współdziałania całego społeczeństwa, a nie próbami obłowienie się i zwiększeniem zysku. Dla mnie 30,90 PLN za kg piersi z kurczaka to jest przegięcie i bandytyzm” – skomentował dosadnie, doradzając, aby konsumenci szukali produktów prosto od rolnika.

Wieści co do przyszłości cen także nie są optymistyczne, ponieważ skutki koronawirusa odczuwać możemy jeszcze długo po zażegnaniu ryzyka. Niektórzy przedsiębiorcy mogą być nastawieni na „odrabianie straconego czasu”, co dodatkowo podniesie ceny towarów i usług. Mogą zdrożeć m.in. dobra trwałe oraz hotele, usługi fryzjerskie i kosmetyczne, rekreacja i kultura, usługi gastronomiczne, a także turystyka i transport.

Dla porządku dodajmy, że na skutek epidemii spadły ceny surowców energetycznych, w tym ropy naftowej, co powoli zaczynamy odczuwać na przasnyskich stacjach paliw. To z kolei będzie wpływało stabilizująco na dalszy wzrost cen. Znacząco spadły także ceny wycieczek.

W styczniu ceny żywności w Polsce wzrosły o 8,1 proc. w relacji rocznej. Pod względem wzrostu cen wiedliśmy niechlubny prym wśród 27 krajów Unii Europejskiej. Jaki będzie wpływ epidemii na inflację w Polsce w dłuższym okresie, trudno wyrokować, ponieważ rozwiązanie tej zagadki zależy od bardzo wielu czynników.

Dodajmy, że z nieuczciwym wzrostem cen ma walczyć nowo powołany zespół, w jego skład wejdą pracownicy UOKiK oraz Inspekcji Handlowej.

– Docierają do nas sygnały o rażącym podwyższaniu cen niektórych produktów żywnościowych i artykułów higienicznych. Podjąłem decyzję o powołaniu specjalnego zespołu w urzędzie, który będzie monitorował ceny. Jeśli praktyki zostaną potwierdzone, podejmiemy dalsze działania ograniczające tego typu negatywne zachowania — mówi Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

M. Jabłońska