Solstitium – taki tytuł nosi pierwsza studyjna płyta zespołu Nostalgia In The Sun, którego liderem jest przasnyszanin Hubert Baczewski. Jej premiera miała miejsce w ubiegłym tygodniu. Znajdziemy na niej 8 kompozycji muzyki instrumentalnej, które jak twierdzi ich autor, powstawały przez ostatnich kilka lat.
– Pierwsze szkielety powstały w okresie, kiedy uczęszczałem do liceum. Potem dopisywałem kolejne partie instrumentów i w momencie kiedy skończyłem pisać wszystkie, stwierdziłem, że jestem gotów do nagrań. Nagrywanie skończyło się w nie tak bardzo odległym czasie. Tytuł płyty, nazwa zespołu i nazwy kawałków powstały już po procesie kompozycji, choć oczywiście w momencie pisania, w mojej głowie klarował już się konkretny obraz tego wszystkiego – mówi nam Hubert Baczewski.
W kolejnych piosenkach posłuchać możemy brzmienia gitar: basowej, akustycznej i elektrycznej, a także perkusji na której zagrał Łukasz Cieślak.
– Płyta jest wypadkową mojego emocjonalnego i technicznego podejścia do muzyki. Nagrywając chciałem pokazać jakie kolory znajdują się w mojej głowie – komentuje nasz rozmówca i dodaje, że choć wszystkie utwory są bardzo osobiste, to prawie każdy słuchając ich, będzie mógł odnaleźć własne obrazy odpowiadające słuchanym brzmieniom.
– Tytułowa nostalgia jest bardzo specyficznym uczuciem. Myślę, że każdy odbiera ją trochę inaczej. Dla mnie nostalgię wywołują pozytywne wspomnienia z przeszłości. Wówczas mam w sobie jednocześnie i poczucie smutku, że pewne rzeczy już się więcej nie powtórzą, a zarazem szczęścia, że mogłem ich doświadczyć. Muzyka przy tym jest dla mnie pewnego rodzaju portem, który daje ukojenie – opowiada.
– Drugim elementem nierozłącznie związanym z płytą jest nadzieja. Pierwszy utwór płyty zatytułowałem Thaw, co z angielskiego znaczy odwilż. Bo tak jak po zimie nastaje wiosna dająca wiele energii i pozytywnych uczuć, tak dla mnie ta płyta symbolizuje pewien proces rozwoju i rozpostarcia skrzydeł.
Marzenie, by stworzyć coś własnego
Hubert przyznaje, że muzyka fascynowała go właściwie odkąd tylko pamięta.
– Na początku w bardzo młodym wieku pojawiała się jako ogół docierających do mnie z zewnątrz dźwięków instrumentów, a potem zacząłem odnajdywać w niej pewne wartości emocjonalne i brzmieniowe, które zaspokajały moje wewnętrzne potrzeby.
– Zacząłem doszukiwać się rzeczy, które były dla mnie wyjątkowe, najpierw odkrywając charaktery różnych gatunków muzycznych, następnie konkretnych elementów, które odpowiadały moim gustom. Przełomowym momentem była chęć złapania za instrument i rozpoczęcia edukacji muzycznej i marzenie, by zostać muzykiem, tak jak idole, których słuchałem.
Edukację muzyczną nasz rozmówca rozpoczął pod okiem Marka Karolskiego, który nauczył Huberta grać na gitarze.
– Powiedziałbym, że pan Marek zdziałał znacznie więcej – przetarł szlaki w muzyce, nauczył mnie jak jest zbudowana i co się w niej dzieje. Po pewnym czasie granie cudzych utworów przestało być dla mnie satysfakcjonujące, chciałem stworzyć coś własnego i móc wyrazić swoją osobę.
– Nauka utworów innych artystów, zwracanie uwagi jak poukładane są partie, w jaki sposób przekazany jest sens utworu, rozwija w kwestiach technicznych, estetycznych, pozwala na podpatrzenie technik czy sposobów kompozycji, ale są to elementy, które powinny być odnośnikiem do istotniejszego elementu, elementu który jest definicją osobliwości artystycznej. Skupianie swojej działalności muzycznej wyłącznie na procesie odtwórczym to ślepy zaułek, bo słuchacze i tak w większości wypadków wybiorą pierwowzór. Dlatego postanowiłem stworzyć własne brzmienie, własną historię. Każdy z nas ma inną wrażliwość, i w odzwierciedlaniu swojej własnej będzie najlepszy – mówi nasz rozmówca.
Choć muzyka instrumentalna ma swoich wiernych fanów, to jednak z tego typu płytami zdecydowanie ciężej przebić się do szerszego grona odbiorców. Dlaczego zatem nasz rozmówca zdecydował się nagrać płytę „bez słów”?
– Słowa w muzyce nakierowują odbiorcę na konkretny przekaz, bez nich zaś odbiorca może zinterpretować ją sobie na swój sposób. Poza tym mam wrażenie, że ciężko było by mi oddać w słowach to, co chciałem pokazać. Myślę, że słowa tylko spłyciłyby przekaz. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że muzyka instrumentalna ma trudniej z dostaniem się do odbiorcy. Dla części osób nie związanych jakoś mocno z muzyką, słuchanie samych instrumentów może być nieco abstrakcyjne, jednak istotniejszy od wielkości grona odbiorców, był dla mnie element artystyczny – podsumowuje.
ren