Mieszkańcy Waliszewa alarmują: Przebudowa ulicy św. Kingi jak z filmu Barei!
Mieszkańcy ulicy św. Kingi w Przasnyszu zgłosili do nas ogromny problem, który utrudnia im dostęp do domów. Wiele lat z utęsknieniem czekali na przebudowę miejskiej drogi, ale kiedy doszła do skutku, stała się źródłem stresów i trosk. Przed remontem wjazd do ich posesji znajdował się niemal na równi z poziomem ulicy. Teraz droga przebiega za nisko, co grozi, że do ich podwórek prowadzić będą schody.
– Kiedy rozpoczął się remont, wykonawca obniżył ulicę. Myśleliśmy, że to chwilowe, bo robią podbudowę i potem to uzupełnią. Gdy nie wyrównano poziomów, zaczęliśmy protestować, ale powiedziano nam, że robią to według planu, a w planach ulica ma być dużo niżej – mówią rozżaleni mieszkańcy.
„Poziom ulicy obniżono o prawie pół metra”
Z ich relacji wynika, że źródłem problemów jest wybranie ogromnej ilość materiału z całej długości ulicy, co spowodowało obniżenie jej poziomu aż o 40-50 cm względem stanu sprzed przebudowy drogi. Skutek jest taki, że pomiędzy wjazdami do posesji a ulicą ziała przepaść. Na części drogi zniwelowano różnicę poziomu, dosypano materiału i podniesiono drogę tak, aby mieszkańcy mieli zjazdy zgodne z prawem. Nie dotyczy to jednak dwóch posesji, których wjazdy znajdują się kilkadziesiąt centymetrów ponad poziomem ulicy
– Nikogo nie interesuje stan faktyczny, tylko robią tak, jak papiery wskazują. A nam dzieje się krzywda, przecież nasz dom został wybudowany na długo przed remontem ulicy. Przebudowa drogi powinna uwzględniać istniejącą zabudowę – mówi mieszkanka ul. św. Kingi.
Wadliwe pozwolenie na przebudowę ulicy?
Przasnyszanie tłumaczą, że w chwili wydania pozwolenia na przebudowę ulicy nieaktualne były mapy do celów projektowych, a to oznacza, że pozwolenie nie powinno zostać wydane. Jak dodają, bardzo cieszyli się na nową asfaltową nawierzchnię, ale jeśli przebudowa ma być wykonana w ten sposób, zdecydowanie wolą starą żwirówkę. Ich zdaniem błędy zostały popełnione już na etapie projektowania przebudowy, bo mapa nie uwzględniała, że stoi tam ich dom i posiada dojazd od strony ul. św. Kingi.
– Przecież budując przed laty swój dom, mieliśmy pozwolenie na budowę, budynek stoi od 2015 r. Oznacza to, że mapy do celów projektowych pochodziły z czasu wcześniejszego. Nikt nie pokusił nawet o sprawdzenie, jak wygląda to w terenie — mówi mieszkaniec jednej z posesji.
Sytuacja jak z „Misia”
– W pozwoleniu na budowę domu i wjazdu nie ma oznaczonych rzędnych terenu, a to oznacza, że zgodnie z prawem mogliśmy posadowić dom na wysokości otaczających budynków. Tak zrobiliśmy, a wyjazd z działki był prawie na równi z drogą. Ławy fundamentowe ogrodzenia, które przecież były wkopywane w ziemię, teraz są odkryte. Słyszymy, że to dlatego, że nasz dom posadowiliśmy wyżej niż inni, ale to nieprawda. Fundamenty naszego domu są niżej niż naszych sąsiadów, ale tylko w ich przypadku udało się wyrównać wjazdy. U nas podobno się nie da. Sytuacja jak z „Misia” Barei — komentują mieszkańcy.
Nadzór inwestorski (czyli osoba, która trzyma pieczę nad pracami budowlanymi), tłumaczył mieszkańcom, że poziom św. Kingi musiał zostać obniżony, aby dostosować go do kolejnej ulicy – św. Krzysztofa i nic nie da się zrobić. Przasnyszan to nie przekonuje, ponieważ Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zapewniał ich, że zgodnie z przepisami możliwe będzie podwyższenie poziomu ulicy na wysokości wjazdów do posesji, a obniżenie przy skrzyżowaniu. Nic z tego. Usłyszeli, że wybudują im schody.
– Tylko że to jest niezgodne z planem zagospodarowania tego terenu, który mówi, że wjazdy myszą być dostępne dla wózka inwalidzkiego. Przecież ani po schodach, ani po tak stromym wjeździe żaden wózek nie wjedzie – zauważa jeden z mieszkańców os. Waliszewo.
Mieszkanka z kolei mówi, że obecnie różnica pomiędzy podwórzem a ulicą jest tak ogromna, że boi się o swoje dziecko, które zjeżdżając na rowerku może przekoziołkować, a wjeżdżająca sąsiadka uszkodziła sobie samochód. Przy czym dzisiejsze problemy to małe piwo przy tym, co zacznie się zimą, kiedy bardzo stromy zjazd utworzy coś na kształt skoczni narciarskiej w Zakopanem. Po takim poślizgu nie można raczej liczyć na lądowanie z telemarkiem.
Mimo zgłoszeń prace postępowały
Mieszkańcy mają problem, który ich zdaniem, zgodnie z przepisami, można rozwiązać w satysfakcjonujący sposób, ale budowa postępuje.
– Chcieliśmy się jakoś porozumieć, nie chodziło nawet o to, aby nasz wjazd był na jednym poziomie z drogą. Zgodnie z prawem różnica pomiędzy poziomem podwórza a ulicą może wynosić maksymalnie 5% (czyli w tym przypadku 9 cm). U nas jest ponad 20% (około 38 cm). Powiedzieliśmy, że zadowoli nas, jeśli będzie to 15 – 20 cm, ale tak duży uskok jest nie do zaakceptowania – zauważa kobieta.
Jak uzupełnia jej sąsiad – Asfalt na sąsiednich ulicach już wylano, a Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zauważa, że droga może zostać nieodebrana. Przepis stanowi, że spadek pomiędzy wjazdem a jezdnią może wynosić 5%, a u nas jest 21%, czyli o 300% więcej niż wynosi dopuszczalna norma. Jeśli ktoś podpisze odbiór tej drogi, przekroczy swoje uprawnienia, bo to niezgodne z prawem – dowodzi.
Mieszkańcy zawnioskowali do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Wniosek ten został przesłany do wiadomości burmistrza, ale do żadnych wiążących ustaleń dotychczas nie doszło.
Będzie interwencja magistratu?
– Problem zgłaszaliśmy, gdy tylko zaczęto układać krawężniki w naszym zjeździe i gdy ewentualne podniesienie poziomu ulicy nie wymagało prawie żadnego nakładu finansowego. Nikt nie chciał nam pomóc i prace postępowały – mówią.
Przasnyszanie byli zdziwieni brakiem reakcji ze strony urzędu miasta. Burmistrz wprawdzie przybył na miejsce osobiście, ale nic ponadto. Jak zauważają, aby w przyszłości zlikwidować kuriozalną różnicę terenu, trzeba będzie skuwać asfalt.
„Sprawa jest złożona”
Poprosiliśmy włodarza o pilne zajęcie stanowiska w tej sprawie. Chcieliśmy wiedzieć, czy i jakie kroki urząd miasta zamierza podjąć jako właściciel drogi oraz inwestor, aby pomóc mieszkańcom w absurdalnej sytuacji, której stali się udziałem. Dowiedzieliśmy się jedynie tyle, że sprawa jest złożona oraz że toczy się postępowanie wyjaśniające.
– Poruszana przez Panią Redaktor sprawa jest objęta postępowaniem wyjaśniającym, prowadzonym przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Postępowanie to prowadzone jest na wniosek jednego z mieszkańców. Sprawa koncentruje się na weryfikacji rzędnych wysokościowych na działkach inwestora prywatnego, jak i inwestora publicznego. W ocenie Miasta Przasnysz, prowadzone postępowanie inwestycyjne dotychczas zostało wykonane prawidłowo w oparciu o zatwierdzony projekt budowlany i zatwierdzone mapy geodezyjne. Sprawa przed Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego zapewne wymaga przeprowadzenia postępowania dowodowego, stąd też należy się wstrzymać ze wszelkimi uwagami i stanowiskami do czasu rozstrzygnięcia przez właściwy organ w tej sprawie – przeczytaliśmy w odpowiedzi Łukasza Chrostowskiego.
Wygląda na to, że kłopot z ulicą św. Kingi nie znajdzie szybkiego rozwiązania, a unormowanie wjazdów do posesji po wylaniu asfaltu, będzie zadaniem karkołomnym. Mieszkańcy zapewniają, że nie zaprzestaną walki o powrót do normalności i zamierzają zwrócić się do Wojewody Mazowieckiego o stwierdzenie nieważności pozwolenia na budowę drogi z powodu nieaktualnych map użytych do celów projektowych.
M. Jabłońska
Przeciez tam sami milionerzy mieszkają. Złożyć się na poprawke
dodatkowo jeszcze ich wywłaszczyć! jak będziesz startować na burmistrza to daj znać, masz mój głos. Koniec z przywilejami dla bogatych!
Ciekawe skond wzieli na to pienionrzki
Chyba , piszą osoby 500+ Trzeba pracować oszczędzac i nie zaglądać innym do portfela