Co się dzieje na ulicy Rolniczej w Przasnyszu i kto za to zapłaci?

Przebudowa ulicy Rolniczej w Przasnyszu była największą inwestycją, której dokonał urząd miasta w kadencji 2014-2018. Choć prace zakończono w ostatnich miesiącach 2017 r., już trzy lata później ulica nadawała się tylko do naprawy. Problem znany jak kraj długi i szeroki – studzienki wbite w jezdnię. Kto za to zapłaci?

 

Przypomnijmy, że rozbudowa ulicy Rolniczej, obejmowała poszerzenie blisko 1,5 km jezdni; powstało oświetlenie uliczne, asfaltowa nawierzchnia, rondo na skrzyżowaniu ul. Rolniczej z Sadową, z którego jeden zjazd prowadzi w szczere pole oraz chodnik, ścieżka pieszo-rowerowa i zjazdy do posesji.

Choć niektórzy kwestionowali budowę ronda na skrzyżowaniu nieszczególnie obciążonym ruchem, jego powstanie miało swoje uzasadnienie. Była nim możliwość pozyskania środków zewnętrznych na inwestycję. Droga powstała z 50% udziałem pieniędzy od Wojewody Mazowieckiego, a program, do którego miasto składało wniosek, premiował elementy bezpieczeństwa: chodniki, przejścia dla pieszych z azylami oraz właśnie rondo.

Wartość robót według umowy wyniosła ponad 3,3 mln zł, z czego połowę sfinansowano ze środków budżetowych miasta. Wątpliwości budziło także kierowanie znacznych pieniędzy z miejskich źródeł na przebudowę ul. Rolniczej, kiedy Świerczewo i Zawodzie, gdzie istnieje zwarta zabudowa, są dziurawe niczym szwajcarski ser. Ówczesny burmistrz tłumaczył ten wybór koniecznością rozbudowy sieci kanalizacji deszczowej na osiedlu Północ, co miało być warunkiem rozwoju zabudowy.

Wyremontowana Rolnicza cieszy kierowców i bez wątpienia przyczynia się do rozwoju północnej dzielnicy Przasnysza. Problem w tym, że studzienki osiadły po nieco ponad 3 latach użytkowania. Umiejscowiono je (jak każe kosztowna Polska tradycja) dokładnie na torze jazdy samochodów, co skończyło się (również tradycyjnie) z koniecznością naprawy wbitych w jezdnię wpustów. Chcieliśmy wiedzieć, kto za to zapłaci i czy będzie to miasto? Okazuje się, że jeszcze nie tym razem.

– Prace na ulicy Rolniczej były wykonywane w ramach napraw gwarancyjnych usterek, stwierdzonych podczas przeglądu technicznego drogi, w związku z czym miasto nie poniosło z tego tytułu żadnych kosztów – usłyszeliśmy w magistracie.

Chcieliśmy także wiedzieć: czy studzienki na nowo projektowanych drogach można instalować w skraju jezdni (albo w jej środkowej części), tak aby samochody nie było zmuszone jechać po nich, co niechybnie skończy się remontem? Czy taka lokalizacja studzienek wynika z chęci prowadzenia częstych napraw, a może z przepisów lub uwarunkowań technicznych? Zapytaliśmy także, czy po latach wyrzucania pieniędzy w błoto na remonty opuszczonych studzienek, ktoś pójdzie po rozum do głowy i przestanie projektować pokrywy studzienek w tak absurdalnym miejscu.

– Lokalizacja sieci wynika z warunków technicznych oraz szerokości istniejącego pasa drogowego. W nowo powstających pasach drogowych zarządca drogi zwraca szczególną uwagę na lokalizację infrastruktury i podejmuje starania, aby wszystkie sieci przebiegały poza jezdnią – odparł wiceburmistrz Łukasz Machałowski.

Tymczasem w przypadku studzienek na ulicy Rolniczej pozostaje powiedzieć: Do następnego remontu! Kolejny już za kilka lat. Tym razem zapłacimy za niego z naszych podatków.

M.Jabłońska


 

Sprawdź również
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
andrzej
andrzej
3 lat temu

Sposób projektowania i budowy dróg (a tym samym sytuowania studzienek ) jest efektem tego że wszyscy projektanci i budowniczowie dróg kończyli te same uczelnie.Nie uczono w nich tego że można zaprojektować i wykonać studzienki w jednej linii i w taki sposób by dało się wziąć je „pomiędzy koła” i nie koniecznie jechać po zamontowanych studzienkach.Wystarczy przejechać się po nowo budowanych drogach ( Przasnysz ,Chorzele , Jednorożec) by dojść do wniosku że usytuowanie studzienek w taki właśnie sposób przerasta możliwości projektantów już na etapie projektu.Wykonawcy mają obowiązek wykonać drogę (ulicę ) zgodnie z projektem.Mam ponadto wrażenie że usytuowanie studzienek na równo… Czytaj więcej »

Stasiek
Stasiek
3 lat temu

Studzienki na Makowskiej to już chyba tradycja ale te na Baranowskiej to mistrzostwo świata.

dramat
dramat
3 lat temu

załóżmy przez moment ze faktycznie z uwagi na istniejącą infrastrukturę nie dało się w pasie zieleni tych studzienek umieścić. ok. ale dlaczego one nie są w jednej linii pośrodku między kołami tylko jak zawsze pod kołem jednym albo drugim? kto coś takiego projektuje i kto to odbiera? pokrywy zapadnięte to standard w tym nieszczęśliwym mieście. Rozumiem że wykonawca robi jak najtańszym kosztem ale ktoś to za nasze pieniądze zaprojektował i odebrał prace! czyli pieniądze w błoto. ponadto po tym remoncie nadal powierzchnia przy studzienkach i studzienki nie są na jednym poziomie z ulicą. I założę się że znowu oni to… Czytaj więcej »

Jatola
Jatola
3 lat temu

jeszcze zapomnieliście o ul. Żwirki i Wigury – też studzienki pod kołami. Napędza to lokalnym fuszkarzom zarobek – uszkodzenia aut trzeba naprawiać.