
W okolicznych lasach natrafił na kłusownicze wnyki
Pomimo coraz mniejszego przyzwolenia społecznego, wciąż w lasach naszego regionu można natrafić na zastawione przez kłusowników pułapki na zwierzęta. Na metalowe wnyki, w ostatnim czasie natrafił Marek Jarzębski, łowczy Koła Łowieckiego „Miś”.
– Nie tylko grzybiarze ruszyli do lasu – poinformował Marek Jarzębski, łowczy z Koła Łowieckiego „Miś” prezentując zastawione na dziką zwierzynę wnyki. Natrafił na nie w okolicach miejscowości Krzyżewo-Nadrzeczne (w gminie Płoniawy – Bramura).
Jak mówi nam, podejrzewa, że takie rzeczy robią osoby mieszkające w okolicy. – To profesjonalna robota, na pewno osoba, nie robiła tego pierwszy raz – stwierdza.
Trudno zrozumieć brutalność i okrucieństwo działań kłusowników wobec dziko żyjących zwierząt, które we wnykach umierają w cierpieniu i głodzie. Niestety proceder ten nadal jest aktualny, a zwalczanie go i wykrywanie jego sprawców jest bardzo trudne.
– Kłusownicy to osoby do tego przygotowane, znające teren swojego działania, wyszukujące miejsca naturalnych wędrówek zwierząt. Żeby komuś udowodnić kłusownictwo, to trzeba go złapać na gorącym uczynku, najlepiej ze zwierzęciem. Były już takie przypadki, że złapany w trakcie zakładania wnyków człowiek, wykręcił się mówiąc, że właśnie znalazł druty i zdejmował, żeby dostarczyć policji – stwierdza.
Jak dodaje, osób które uprawiają kłusownictwo, na szczęście, jest coraz mniej.
ren