
„To dopiero rozgrzewka przed startem” – z Martą Kuchcińską rozmawiamy o pasji, projektowaniu i planach na przyszłość
Bryska, Lanberry, Sanah i Roksana Węgiel – co łączy te gwiazdy, oprócz muzyki? Otóż wszystkie możemy zobaczyć w kreacjach zaprojektowanych i uszytych przez pochodzącą z Leszna, Martę Kuchcińską. Przeczytajcie o tym skąd wzięła się pasja do szycia i jakie inne talenty ma pani Marta. Tych jest bowiem niemało…
Bryska, Lanberry, Sanah to gwiazdy sceny muzycznej, które możemy zobaczyć w Pani kreacjach. Czy kogoś pominęłam?
Zdarzyło mi się jeszcze uszyć coś dla Roksany Węgiel. Obecnie mam do zrealizowania projekt z równie fajną i zdolną piosenkarką. Wcześniej z nią nie współpracowałam, więc już się cieszę.
Czy z któregoś projektu jest Pani dumna najbardziej?
Co do kreacji, z której jestem najbardziej dumna to chyba takiej nie mam. Prawdopodobnie wciąż czeka gdzieś w mojej głowie, aż ją stworzę.
Małe dziewczynki dość często bawią się w strojenie lalek, a czasem w rysowanie im wymyślnych strojów, robienie bransoletek itp. rzeczy. Projektantów dorosłych nie jest tak naprawdę wielu… Czy Pani projektowaniem interesowała się od dzieciństwa?
Jako dziecko miałam zawsze dużo pomysłów na siebie, ale nie pamiętam, czy chciałam być projektantką, bardziej malarką. Marzyłam o tym, żeby studiować na akademii sztuk pięknych i mieć własną galerię. Nawet w pewnym momencie życia sprzedawałam swoje obrazy i malowałam pokoje dziecięce, ale stopniowo przestało mi to dawać satysfakcję i znalazłam inne zajęcie.
A może marzyła Pani, by zostać księżniczką i po prostu nosić te wszystkie piękne stroje?
Nie. Raczej nie. Nie chciałam nigdy być księżniczką, chciałam tylko mieć księcia i go znalazłam (śmiech)…mam nadzieję, że to przeczytasz mężu.
Idąc na studia wybrała Pani filologię angielską i literaturoznawstwo. Jaką zatem drogę Pani przeszła, by zostać projektantką?
Nie miałam jakiejś szczególnej drogi. Pierwszą sukienkę uszyłam dla siebie w rękach, nie potrafiąc szyć, ale będąc pod wpływem serialu, który rozbudził we mnie pasję i dzięki niemu uwierzyłam, że potrafię. Uważam, że tamten projekt był tragiczny, jednak mimo wszystko, innym wówczas się spodobał. Powiedziałam później mężowi, że chcę kupić maszynę do szycia, bo będę szyła ubrania dla gwiazd. Najpierw patrzył na mnie sceptycznie, ale później zrozumiał, że nie żartuję i w ciągu paru dni, zabrał mnie do sklepu po mój pierwszy sprzęt. Nie potrafiłam go obsługiwać, lecz w miarę szybko wszystkiego się nauczyłam. Po kilku miesiącach otrzymałam wyróżnienie w konkursie Szyciowy Blog Roku w kategorii Moda. Później były różne konkursy dla najlepszych projektantów i krawcowych w Polsce, gdzie trafiałam do finału lub półfinału, jednak konkursy mnie nie interesowały, moim celem było dotknąć gwiazd (śmiech).
Zaczynając przygodę z tą dziedziną, podejrzewała Pani, że zajdzie tak daleko?
Nie wydaje mi się, żebym zaszła daleko. Moim zdaniem jest to dopiero moja rozgrzewka przed startem.
Kiedy ma Pani uszyć coś dla konkretnej osoby… pomysł od razu rodzi się w głowie?
Zazwyczaj tak. Faktycznie zwykle od razu mam pomysł. Dlatego lubię jak ktoś daje mi wolną rękę, wtedy jestem bardziej zadowolona z procesu powstawania kreacji, jak i efektu końcowego. Kiedy staram się dostosować pod czyjś gust zabija to moją kreatywność, tracę motywację i wtedy cały proces tworzenia mnie tak nie zadowala.
Szycie czy projektowanie? Co sprawia więcej radości?
Zdecydowanie projektowanie. Kiedyś cieszyła mnie każda chwila spędzona przy maszynie, jednak obecnie, żeby coś uszyć, muszę się naprawdę dobrze zmotywować. Włączam wówczas muzykę lub jakiś film i szyję, nie potrafię pracować w ciszy.
A materiały? Ma Pani swoje ulubione?
Kocham koronki i żakardy. Nie lubię szyć z gładkich tkanin. Lubię też wyszywać ręcznie i ozdabiać swoje projekty, dzięki temu w pewnym sensie sama tworzę wymarzony materiał.
Czy obecnie czuje Pani, że szycie i projektowanie są tą odkrytą, słuszną drogą?
Nie wiem, czy ta praca jest moim powołaniem. Jestem osobą, która ciągle zmienia swoje życiowe plany i robi kilka rzeczy naraz. Szybko się nudzę, więc muszę zawsze mieć jakieś kreatywne zajęcie. Ostatnio napisałam powieść pod wpływem chwili, zaczęłam 23 listopada, a w Święta Bożego Narodzenia pracowałam już nad tłumaczeniem książki na język angielski. Obecnie jestem na ostatnich rozdziałach. Jeżeli coś daje mi satysfakcję, oddaję się temu całkowicie, potrafię spać po 3-5 godzin na dobę, a czasem wcale, aby tylko móc sobie powiedzieć, że dałam z siebie wszystko.
Jakie zatem są Pani plany na najbliższą przyszłość?
Na pewno chcę wydać książkę. Jest w niej wszystko co mnie interesuje, inspiruje i fascynuje. Świat mody i sztuki, miłość czy Wielka Brytania, w której przez pewien czas mieszkałam. Właśnie tam umieściłam moich bohaterów. Moja powieść jest pewnym sensie refleksją nad tym, co przeżyłam oraz podsumowaniem tego, co obserwuję we współczesnym świecie. Fabuła zawiera wiele kontrowersyjnych wątków. Niektóre opisane przeze mnie wydarzenia miały miejsce naprawdę, pewne zostały ubarwione, a jeszcze inne totalnie zmyślone. Nie zdradzę, które są prawdziwe, niech to będzie zagadka dla moich czytelników.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy zrealizowania planów.
ren
Prawdziwa Artystka 🙂 Powodzenia Pani Marto!