
Sołtys Duczymina oddał swój szpik genetycznemu bliźniakowi. Teraz zachęca do tego innych
14 lipca na 2. Parafialnym Pikniku Rodzinnym w Duczyminie mieszkańcy będą mogli zarejestrować się w bazie Fundacji DKMS. Zachęca do tego sołtys Mateusz Piórkowski, który sam znalazł już swojego bliźniaka genetycznego, któremu mógł pomóc.
Nasz genotyp jest niezwykle różnorodny, więc szanse na znalezienie „bliźniaka genetycznego” są bardzo niskie. Prawdopodobieństwo wynosi 1:20 000, a w przypadku rzadkiego genotypu aż 1 do kilku milionów. „Bliźniak genetyczny” to osoba, której antygeny zgodności tkankowej są takie same, jak nasze własne.
W Polsce co 40 minut ktoś dowiaduje się, że ma białaczkę, czyli nowotwór krwi. Tę diagnozę słyszą rodzice małych dzieci, młodzież, dorośli… Bez względu na wiek – każdy może zachorować. Każdego roku tylko w Polsce 800 pacjentów zostaje zakwalifikowanych do przeszczepienia i potrzebuje swojego dawcy. Tymczasem, z drugiej strony, jak pokazują statystyki, w ciągu 10 lat od rejestracji, zaledwie 1% zarejestrowanych osób zostaje Dawcą.
Dlatego tym bardziej takie historie jak ta, która przydarzyła się panu Mateuszowi Piórkowskiemu, sołtysowi Duczymina i radnemu rady gminy i miasta Chorzele, są wyjątkowe.
– Swoją przygodę z Fundacja DKMS rozpocząłem na początku 2020 roku. Wtedy właśnie zamówiłem przez stronę internetową pakiet rejestracyjny. Co mnie do tego skłoniło? Nie wiem. Zobaczyłem reklamę w telewizji – mała dziewczynka opowiadała „Nie wiem dlaczego, ale zachorowałam na białaczkę, moja krew się zepsuła”. Następnie podano informację, że można takiej osobie pomóc oddając szpik lub komórki macierzyste – opowiada Mateusz Piórkowski.
– Po kilku chwilach namysłu otworzyłem laptopa, wyszukałem w przeglądarce informacje o Fundacji DKMS i… zamówiłem do domu swój pakiet. W kopercie, którą otrzymałem były 3 pałeczki do pobrania wymazu w wewnętrznej części policzka. Ostatnim etapem rejestracji było odesłanie moich próbek na wskazany adres (Fundacja tak to przygotowuje, że potencjalny dawca nie ponosi żadnych kosztów) – przekazuje.
Pan Mateusz wrócił do swoich zajęć i jak to zwykle bywa, o rejestracji w bazie całkiem zapomniał. Do lutego…. Wówczas zadzwonił telefon.
„Panie Mateuszu! Znalazł się pacjent, któremu może Pan pomóc. Czy dalej wyraża Pan chęć uczestnictwa w pobraniu?- usłyszał.
– Odjęło mi na chwilę mowę, nie spodziewałem się takiej informacji. Nie czekając długo, odpowiedziałem jednoznacznie „Oczywiście, zgadzam się” – stwierdza i opowiada.
Koordynator Fundacji zorganizował mi dokładne badania potwierdzające zgodność między mną, a pacjentem (badania potwierdzające wyglądały zwyczajnie – w punkcie laboratoryjnym pobrano mi próbki krwi) – badania były opłacone przez DKMS. Kolejnym etapem były badania wstępne.
– Aby zadbać o moje bezpieczeństwo, koordynator Fundacji DKMS powiadomił mnie, że będę musiał przejść szczegółowe badania, żeby wykluczyć ewentualne przeszkody zdrowotne. Wystraszyłem się trochę, gdy zobaczyłem listę badań, cicho powiedziałem „Ile to wszystko potrwa?”. Zaskoczyłem się, ale pozytywnie. Wszystkie badania: pobranie próbek krwi, EKG, USG, prześwietlenia, badanie lekarskie trwały mniej niż 3h. W każdym gabinecie, w każdej pracowni już na mnie czekali.
– Nie będę ukrywał, że czekając na wyniki nie stresowałem się. Po takiej ilości badań jest duża szansa, że może coś z nich wyjść niepokojącego. Ale szybko uspokoiłem się, po kilku dniach zadzwonił koordynator i powiedział: „Panie Mateuszu, mamy wyniki Pańskich badań. Lekarze nie stwierdzili nieprawidłowości. Może Pan zostać dawcą. Czy podtrzymuje Pan swoją deklarację?” Zostałem również poinformowany, w jaki sposób zostaną pobrane ode mnie komórki macierzyste. Na każdym etapie byłem pytany, czy nie zmieniłem zdania – wyjaśnia.
Między badaniami, a oddaniem komórek macierzystych minęło kilka dni. Dzień wcześniej pan Mateusz udał się do przygotowanego dla niego w hotelu pokoju.
– Gdy tylko przekroczyłem próg Pracowni Separacji Komórek Krwiotwórczych, zobaczyłem czekającą na mnie uśmiechniętą Panią doktor oraz dwie przemiłe pielęgniarki. Wskazano mi fotel, który został dla mnie przygotowany. No i zaczęło się. Pani pielęgniarka wytłumaczyła mi cały proces podłączania mnie do maszyny, która odseparowuje krwiotwórcze komórki macierzyste. Proces wyglądał trochę jak oddawanie krwi, ale w większej skali. W klinice spędziłem około 5.5h. Wszystko odbyło się bez problemów. Oddałem komórki macierzyste dla chorego pacjenta – anonimowego – wyjaśnia.
– Nie znam Go, ale wiem, że są Mu potrzebne. Zrobiłem, co mogłem. Teraz trzymam kciuki, żeby przeszczep się przyjął, a mój bliźniak genetyczny powrócił do zdrowia – tego Mu życzę! – stwierdza i zachęca do rejestracji w bazie DKMS.
– Z własnego doświadczenia wiem, że to tylko chwila – a dla pacjenta w zależności od wieku kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat życia – wyjaśnia.
Taka okazja pojawi się już 14 lipca w godzinach 13.00 – 17.00. Wystarczy podczas II Parafialnego Pikniku Rodzinnego w Duczyminie odwiedzić namiot z wolontariuszami Fundacji DKMS.
Podczas Dnia Dawcy (14.07.2024r.) prowadzona będzie zbiórka pieniędzy na rzecz Fundacji. Zebrane środki będą przeznaczone na rejestrowanie potencjalnych dawców. Koszt jednej rejestracji to około 180 zł, które ponosi Fundacja z własnych środków.
ren
Szacunek!
Mateusz, jak Ty mnie zaimponowałeś w tej chwili!!!
Po przeszczepie wie, z jakiego kraju, płeć i orientacyjny wiek.
Trochę inaczej to wygląda, ale szacun że komuś pomógł.
Super. Gratuluję postawy 😊
Fajnie ze miał to szczęście że znalazł genetycznego bliźniaka, nie dla każdego jest taka szansa.
Ciekawe czy jak by nie był sołtysem też by napisali o tym…wielu ludzi jest w bazie dawców ja też, gdyby ktoś potrzebował pomocy bez wahania pomogę.
Daj spokój, promuje dkms . Brawo postawa godna pochwały i takie rzeczy warto opisywać