O miłości i życiu w Tunezji rozmawiamy z przasnyszanką Grażyną Behi, która od ponad 40 lat mieszka poza granicami naszego kraju

Grażyna Behi urodziła się i wychowała w Przasnyszu. Tu ukończyła Szkołę Podstawową nr 1, a następnie liceum. W Przasnyszu mieszkała do 21. roku życia. Ponad 40 lat temu poznała swojego obecnego męża – Tunezyjczyka. Razem stworzyli rodzinę, zamieszkali w Tunezji, a ich miłość przetrwała do dziś. W rozmowie z naszą redakcją opowiada o swoim życiu w północnoafrykańskim kraju.

 

Dlaczego wyjechała Pani z Przasnysza?

Powodem mojego wyjazdu do Tunezji była i jest miłość do mojego męża. Jestem naprawdę bardzo szczęśliwa. Dzięki niemu mam wspaniałą rodzinę, syna i wnuczki, których bardzo mocno kocham.

 

Jak poznała Pani swojego męża?

Byłam uczennicą liceum ogólnokształcącego, a mój obecny mąż Kais uczniem technikum mechanicznego. Poznaliśmy się na dyskotece. W moim liceum zostało zorganizowane przyjęcie. Zaproszono na nie całą grupę tunezyjską, która była w tym czasie w Przasnyszu. Zakochaliśmy się w sobie. Przez dwa lata byliśmy parą, a następnie – dokładnie 14 kwietnia 1973 roku, wzięliśmy ślub. Przez kolejne dwa lata mieszkaliśmy w Przasnyszu, ale postanowiliśmy się przeprowadzić do Tunezji.

 

Jak na wieść o Pani wyjeździe z mężem zareagowała rodzina?

Moja mama już nie żyje, ale pamiętam, że naprawdę bardzo przeżywała mój wyjazd. Z czasem zmieniła zdanie. Często mnie odwiedzała i ja także często bywałam w Przasnyszu.

 

Jak pamięta Pani swoje pierwsze chwile w Tunezji? Co było dla Pani najtrudniejsze?

Wszystko było zupełnie nowe, architektura, ludzie, roślinność, kuchnia, a także zupełnie obcy język i obyczaje. Języka francuskiego i języka arabskiego uczyłam się od podstaw, ale byłam szczęśliwa, ponieważ trafiłam do bardzo dobrej rodziny męża.

 

Jak wygląda Pani obecne miejsce zamieszkania?

Mieszkam w La Marsa. Jest to piękna i zarazem bardzo nowoczesna miejscowość położona nad morzem. Mieszka tu dużo bogatych ludzi. W pobliżu, około 30 kilometrów od stolicy jest zabytkowa miejscowość Carthage, o którym mówi się „miasto artystów”.

 

Czy w Tunezji mieszka dużo Polaków?

Polonia tunezyjska jest bardzo duża. Ja osobiście nie mam kontaktu ze wszystkimi. Mam swoich najbliższych przyjaciół. Często się odwiedzamy. Starsi Polacy, jak ja, wspierają się wzajemnie. Młodych nie znamy, bo jest ich bardzo dużo. Starsze Polki często się spotykają i biorą udział w różnych imprezach w polskiej ambasadzie i szkole polskiej, która działa w Tunisie.

Czy to prawda, że Pani najlepszą przyjaciółką w Tunezji jest także rodowita przasnyszanka?

Moją najlepszą koleżanką jest Hania Wylot Belhadj, z pochodzenia także przasnyszanka. Mieszkamy niedaleko, odwiedzamy się, nasze dzieci się przyjaźnią.

 

Czy w Tunezji celebrujecie nasze, tradycyjne polskie święta, które często mają wymiar religijny?

Polskie tradycje oczywiście są zawsze zachowane. Obchodzimy święta tunezyjskie i polskie. W moim domu nie mamy z tym żadnego problemu. Bardzo uroczyście obchodzimy Boże Narodzenie. Jest ubrana choinka, prezenty, zasiadamy do wigilijnego stołu. Wnuczki zawsze na wigilię bardzo czekają i są naprawdę zadowolone.

 

Od kilku lat kraje arabskie są miejscem ataków terrorystycznych. Czy wpływa to na Pani poczucie bezpieczeństwa?

Chociaż ja bardzo kocham swój kraj, to wydaje mi się, że w Polsce już bym się nie odnalazła. Tunezja jest dla mnie drugą ojczyzną, mimo, że się przez te lata bardzo zmieniła. Ludzie stali się bardziej zestresowani. Zwłaszcza po rewolucji. Czujemy się bezpiecznie, ale też nigdy tak naprawdę nie wiadomo, co może się stać. Tunezyjczycy bardzo przeżywają ataki, jakie były w Bardo i w Sousse oraz w Tunisie. Obecnie w Tunezji panuje też kryzys gospodarczy.

Jak ten kryzys wpływa na życie w Tunezji?

Kryzys gospodarczy jest bardzo duży. Po rewolucji jest bardzo ciężko, zwłaszcza młodym ludziom. Skutki kryzysu odczuwam również ja, ale już nie w takim stopniu. W Tunezji ludzie żyją głównie z turystyki, a turystów brakuje, przez co ludzie nie mają pracy i dochodów. Kryzys jest nie tylko w Tunezji, ale na całym świecie.

Od półtora roku na świecie trwa pandemia  koronawirusa. Czy zmieniła coś w Tunezji? Jak obecnie wygląda tam życie?

Wiele rzeczy się zmieniło, a zwłaszcza stosunek ludzi do siebie. Rok temu sytuacja w Tunezji była straszna, tak jak w Polsce. W tej chwili jest o wiele lepiej. Jest mniej zachorowań i zgonów. Bardzo dużo ludzi się szczepi. Cały czas Tunezyjczycy starają się uważać na siebie. Chodzą w maseczkach. Obecnie zniesiono godzinę policyjną, kawiarnie zostały otwarte. Wszystko toczy się jak kiedyś. Miejmy nadzieję, że nie powrócą ciężkie czasy epidemii.

 

Dziękujemy za rozmowę.

 

Sprawdź również
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Polo
Polo
2 lat temu

Ja bym Przasnysza nigdy nie opuścił ❤

Hajfen
Hajfen
2 lat temu

Ciekawy wywiad tyle lat mieszkam w Tunezji ale tej akurat pani nie nam. W artykule jest niewielki błąd miasto artystów to nie Carhage a leżące obok Sidi Bou Said