O cywilizacyjnym skoku rozmawiamy z dyrektor przasnyskiej biblioteki Małgorzatą Sobiesiak.
Od wypożyczalni książek do nowoczesnej instytucji kultury. O cywilizacyjnym skoku rozmawiamy z dyrektor przasnyskiej biblioteki Małgorzatą Sobiesiak.
Jak zaczęła się Pani przygoda z Miejską Biblioteką Publiczną?
Wszystko zaczęło się w 2012 r. kiedy został ogłoszony konkurs na jej dyrektora. Wówczas pracowałam w bibliotece dzisiejszego Zespołu Szkół Powiatowych, wcześniej w latach 2002-2006 byłam radną Rady Miejskiej. W roku 2008 zaczął funkcjonować w Polsce Program Rozwoju Bibliotek, na który ponad 30 milionów dolarów przekazała Fundacja Billa i Melindy Gatesów. Z grantów tych mogły korzystać biblioteki publiczne, ale niestety nie biblioteki szkolne. Żałowałam, że Biblioteka Publiczna w Przasnyszu nie korzysta z tego programu, który mógłby być przecież impulsem do rozwoju dla pracującej w niej kadry. W 2012 roku rozpisano konkurs na dyrektora MBP, przedstawiłam swój pomysł na rozwój biblioteki, który sprawił, że od 7 lat jestem jej dyrektorem.
Bardzo owocnych 7 lat. Dziś biblioteka jest w zupełnie innym miejscu – pod każdym względem.
Tak, jesteśmy nie tylko w innej siedzibie, ale i w zupełnie innym miejscu w świadomości mieszkańców. Kiedy zaczynałam pracę, biblioteka mieściła się w urzędzie miasta. Mimo zupełnie innego charakteru pracy, utożsamiano nas z urzędem. Traktowano nas jak urzędników, a bibliotekę jako jeden z wydziałów magistratu. Chcieliśmy, aby mieszkańcy zaczęli odbierać tę instytucję jako miejsce, znajdujące się gdzieś pomiędzy urzędem a domem. Nie jest to dom, nie jest to też urząd. Jest to trzecie miejsce, do którego można przyjść, odpocząć, porozmawiać, wziąć fajną książkę, audiobooka, uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych i czuć się dobrze.
Jak zrodził się pomysł na to, aby biblioteka była nie tylko wypożyczalnią książek, ale miejscem, gdzie wiele się dzieje?
Już w 2012 roku miałam wizję, jak biblioteka powinna wyglądać i jak wykorzystać potencjał pracowników. Było mi żal, że nie wszystkie szanse były wykorzystywane, że biblioteka była tylko wypożyczalnią książek. Tę funkcję spełniała bardzo dobrze, ale – w dobie internetu i współczesnych technologii – biblioteki rozumiane tylko jako wypożyczalnie tracą rację bytu. Placówki, które zatrzymały się na tym etapie, są zamykane. Te, które skorzystały z dobrodziejstw funduszy zagranicznych i grantów krajowych, istnieją i mają się dobrze. My skorzystaliśmy z ostatniej edycji Programu Rozwoju Bibliotek. To był strzał w dziesiątkę. W tym okresie biblioteki były niedoinwestowane, a bibliotekarze niespecjalnie wiedzieli, w którą stronę iść. Nie mieli narzędzi, wiedzy i możliwości. Program dał impuls do działania. To był zastrzyk energii oraz wiary w to, że można działać niestandardowo. Oczywiście w 2013 roku, kiedy zaczynaliśmy naszą wspólną pracę, nie śniło nam się jeszcze, że będziemy przenosić się do nowej siedziby.
Chcę, aby w naszej rozmowie wybrzmiało to, że nawet startując z bardzo trudnych warunków, gdy ma się zapał i chęci, można zdziałać bardzo wiele i wybić się ponad przeciętność. Jest to możliwe także w małym mieście i niewielkiej placówce, która dysponuje ograniczonym budżetem. Droga, którą przeszła biblioteka pod Pani kierownictwem jest tego najlepszym dowodem.
Myślę, że sukcesu nie definiują mury, ani finanse. Zaczęłam od siebie i od zespołu, od motywacji i inwestycji w tzw. kapitał ludzki. Wiele musieliśmy się nauczyć. Czerpaliśmy jednak z wiedzy najlepszych, jeździliśmy na wizyty studyjne do świetnych bibliotek. Gdyby nie ta forma zdobywania doświadczeń, nie bylibyśmy w miejscu, w którym dzisiaj jesteśmy. Wiele nauczyliśmy m.in. od placówki z Morąga, która działa super prężnie. Jeździliśmy na warsztaty w ramach wspomnianego już Programu Rozwoju Bibliotek; to one pokazały nam, w którą stronę można pójść, jakich narzędzi użyć, jak badać oczekiwania mieszkańców i jak zawiązywać partnerstwa lokalne – a mamy dobre doświadczenia takiej współpracy zarówno z samorządem, instytucjami kultury, szkołami, jak i mieszkańcami naszego miasta. I w końcu – jak pisać dobre wnioski o dotacje.
To właśnie dotacje wydają się tu kluczowe.
Nie, pozyskanie dotacji jest jednym z ostatnich akordów procesu. Zaczyna się od zmiany myślenia i odpowiedzi na pytanie „co chcemy zrobić?”. Pytanie „w jaki sposób” pojawia się później. W 2012 roku wyposażenie poprzedniej siedziby pamiętało lata 60. i zupełnie nie przystawało do współczesności. Zaczęliśmy zastanawiać się jak to zmienić. Wtedy zespół był jeszcze na etapie myślenia – „nie da się”. Nie ma pieniędzy, więc po co cokolwiek wymyślać, skoro i tak nas nie stać? W pierwszej kolejności skupiliśmy się na potrzebach placówki, następnie można było zacząć myśleć, jak je zaspokoić. Zdobywaliśmy „know-how”.
Kiedy byliśmy w starej siedzibie, bywało, że przychodzili do nas rodzice z dziećmi. Wiele razy słyszałam: „Mamo, ja nie chcę tu być, tu jest ciemno, boję się”. Byłam zdeterminowana, aby jak najszybciej to zmienić. Po remoncie pojawił się kącik malucha, a z dzisiejszej biblioteki dzieciaki nie chcą wychodzić.
Wtedy się udało. A potem jeszcze raz, i jeszcze. Jaki jest przepis na sukces?
W 2014 r. napisaliśmy wniosek do Ministra Kultury, o pieniądze na wyposażenie siedziby głównej, mieszczącej się w urzędzie miasta. Pozyskaliśmy 200 tys. zł. To był nasz pierwszy inwestycyjny projekt, który się powiódł. Zespół już wówczas zauważył, że warto marzyć, i że marzenia się spełniają. Dostaliśmy wiatr w żagle. Przekonaliśmy się, że naszą troską nie muszą być pieniądze, bo zawsze są jakieś źródła, skąd można je pozyskać. Ważne, żebyśmy mieli fajną koncepcję, dobry pomysł. Gdy zmieniliśmy wyposażenie, zaczęliśmy myśleć o tym, jakie projekty i działania chcielibyśmy realizować. Zapytaliśmy też o to naszych użytkowników.
Nie obyło się jednak bez trudności?
Tak, za nami długa i niełatwa droga pracy ze sobą i nad sobą. Na początku blokowało nas wszystko, a zwłaszcza mentalność „nie da się”. Problemem były drobnostki, nawet to, aby nasze działania wyszły poza biblioteczne mury. Zespół, który świetnie czuł się wśród regałów, miał problem z odnalezieniem się w przestrzeni miasta. Jednak kolejny, mały projekt, który promował działania poza biblioteką, zmobilizował nas do organizowania rajdów, wycieczek rowerowych, spacerów po Przasnyszu. Teraz nie są problemem nawet dalekie wyjazdy.
Zaczęły odbywać się pierwsze spotkania autorskie dla dorosłych czytelników, koncerty, wernisaże. Wtedy okazało się, że biblioteka jest za mała, żeby sprostać takiej liczbie gości. Zaczęliśmy zastanawiać się jak to zmienić. W polu naszego zainteresowania znalazł się, pusty od dziesięcioleci, budynek po starym kinie – własność urzędu miasta, ale nie było pomysłu na jego wykorzystanie.
Pani pomysł miała?
Tak, ale to nie wszystko. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli pójdziemy do burmistrza, aby przekazał nam ten budynek, to niewiele wskóramy, bo jesteśmy instytucją niedochodową. Zanim poszliśmy do władz miasta i radnych, opracowaliśmy bardzo szczegółową koncepcję, wykorzystania obiektu i pozyskania na ten cel funduszy zewnętrznych. Dzięki temu władze miasta przekonały się do naszej propozycji i wsparły nas na każdym etapie jej realizacji.
Realizacja poszła gładko?
Nie od razu. Nasz wniosek dwukrotnie nie uzyskał akceptacji Ministra Kultury, co spowodowało, że trochę opadły nam skrzydła. Jednak pojawiła się szansa na aplikowanie o środki unijne; złożyliśmy wniosek do Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego i dostaliśmy dofinansowanie. Mogliśmy zrealizować nasze marzenia.
Dziś biblioteka znajduje się w nowoczesnym budynku, a z organizowanych atrakcji korzystają tłumy.
Tak, ale ten budynek służy nam jako narzędzie, nie zaś jako cel sam sobie. W tym roku realizujemy dwa całoroczne projekty, na które dostaliśmy dofinansowanie z Ministra Kultury. Jeden to działania wewnątrz biblioteki, drugi nazywamy „Biblioteką za murami”. To m.in. pomysł teatrobusu, który wyszedł od pani Wandy Zagroby – kierowniczki filii nr 1. Początkowo do teatru jeździł 8-osobowy bus, obecnie ze spektakli regularnie korzystają 23 osoby. Niedawno w Opinogórze było ponad 50 mieszkańców. Uczestnicy chcą jednak więcej, więc pojawił się pomysł wyjazdu na koncert Chopinowski do Łazienek Królewskich. Mimo, że wyjazd dopiero w sierpniu, już jest zapisanych ponad 30 osób.
Są jeszcze jakieś plany, jakieś marzenia?
Myślimy o zmianie wyposażenia w filii nr 1 na os. Orlika, największego przasnyskiego osiedla, na którym mieszka wielu starszych ludzi. Złożyliśmy projekt na sfinansowanie remontu, aby także i tam polepszyć warunki odwiedzającym. Zobaczymy, czy uzyskamy dofinansowanie, ponieważ dostanie je tylko 30 najlepszych wniosków. Jeśli się nie uda, będziemy próbowali innych dróg pozyskania funduszy.
Obecnie planujemy już przyszłoroczne działania, bo do końca listopada trzeba złożyć wnioski. Koncerty, wycieczki, spotkania autorskie czy specjalistyczne warsztaty, wymagają znacznych nakładów finansowych. Z naszego budżetu zrobimy niewiele, dlatego staramy się o środki zewnętrzne. Początkiem zawsze jest dobry pomysł, który przerodzi się w interesujący projekt, z atrakcyjnymi propozycjami, który zaprocentuje przyznaniem dofinansowania. Do tej pory wszystkie nasze wnioski uzyskiwały akceptację Ministra Kultury, mam nadzieję, że to się nie zmieni. Oczywiście podejmujemy także działania, niewymagające wielkich nakładów. Takie również są w Przasnyszu potrzebne. Jednymi z „tanich”, ale chwytliwych pomysłów były „Biblioteka dla smyka” oraz „Poranki z biblioteką”. Postanowiliśmy dzieciakom podarować sobotę. Kiedyś w kinie były poranki dla najmłodszych, a ponieważ mieścimy się w byłym kinie, czujemy się zobowiązani do ich organizacji. Dzieci przychodzą tu przez cały rok na spotkania z różnymi atrakcjami.
Na koniec powiedzmy o nagrodach. Niedawno uhonorowano Panią nagrodą w Konkursie „Innowacyjny Menedżer Kultury”
Rzeczywiście, ostatnio żartowaliśmy, że rok bez nagród, jest rokiem straconym. W ubiegłym roku zdobyliśmy 1. miejsce w województwie mazowieckim w rankingu bibliotek organizowanym przez „Rzeczpospolitą” i Instytut Książki, w tym roku została nam przyznana nagroda za pracę na rzecz osób z niepełnosprawnościami, a teraz zdobyliśmy 1. wyróżnienie w konkursie zorganizowanym przez Mazowiecki Instytut Kultury. Jest to prestiżowa i ważna dla nas nagroda Marszałka Województwa Mazowieckiego.
Uważam też, że te wszystkie nagrody nie są tylko moje. Traktuję je jako wyróżnienia przyznawane całemu zespołowi, którego ja czuję się częścią. Inwestycja w zespół, praca z zespołem pracowników bardzo teraz procentuje. Biblioteka ma kreatywną, energiczną, dobrze rozumiejącą się i współpracującą ze sobą kadrę. Już dawno nie mówimy „nie da się”.
Odczuwamy radość, że nasza praca jest widoczna i doceniana także poza Przasnyszem. Kiedyś to my uczyliśmy się od innych, dzisiaj jesteśmy na etapie, że od nas się uczą. Ostatnio mieliśmy wizytę studyjną bibliotekarek i bibliotekarzy z powiatu ciechanowskiego. Przyjechali nie tylko zobaczyć naszą bibliotekę, ale dowiedzieć się, jak pracować na sukces. Dzisiaj Przasnysz znany jest w środowisku bibliotekarskim, jako miasto, w którym wiele się dzieje. Cieszy nas, że taka mała instytucja, jak nasza, może sprawić, że dobrze się mówi o naszym mieście – nie tylko na Mazowszu, ale i w całej Polsce.
Już w tej chwili mogę zaprosić mieszkańców na kolejne ciekawe spotkania. Naszymi gośćmi będą niebawem aktor Artur Barciś, youtuber z kanału „Historia bez Cenzury” Wojciech Drewniak oraz pisarz Andrzej Pilipiuk.
Dziękuję za rozmowę.
M. Jabłońska