Nina Milewska – dziewczynka, która kocha konie
O czym marzą dziewczynki? Niektóre o lalkach, inne o klockach, czasem o tym, by zostać piosenkarką. Nina marzy o koniu. Takim prawdziwym, który mógłby mieszkać w jej ogródku. Poznajcie Ninę Milewską, uzdolnioną plastycznie uczennicę przasnyskiej Trójki.
Nina Milewska to przesympatyczna mała dziewczynka, która kocha konie i kocha konie rysować. Jej rysunki, biorąc pod uwagę wiek dziewczynki, są wyjątkowe, co zauważyła już m.in. nauczycielka plastyki w Szkole Podstawowej nr 3. Tam też Nina miała swoją pierwszą wystawę.
Miłość do koni zaczęła się tak naprawdę od jednorożców. – W pięciolatkach pani kazała mi coś narysować i narysowałam jednorożca. Bardzo je wtedy lubiłam. A potem przeszłam na konie – mówi nam rezolutna dziewczynka, przerywając na chwilę rysowanie… oczywiście konia.
Dziś to właśnie te zwierzęta najczęściej odzwierciedla na swoich rysunkach. Na kartkach i płótnach utrwala je w różnych pozycjach, w oddaleniu i zbliżeniu, i na różnym tle. Starannie, ale przy tym z dużą pewnością, przeciąga kolorową kredką po kartce i co chwila sięga po kolejną, w innym kolorze, realizując obraz, który pojawił się w jej głowie. Na koniec jak przystało na prawdziwego artystę na swoim dziele składa autograf.
Takich prac jak sama przyznaje stworzyła „na pewno z sześćset”. – Część jest wyrzucona, a resztę mam poskładane w pokoju.
– Nina lubiła malować od zawsze mówi mama dziewczynki, pani Olga. Chociaż jeszcze pół roku temu, te konie nie wyglądały tak dobrze… – Wyglądały jak zmutowane dinozaury – wtrąca się Nina. – Potem to jakoś nagle przyszło. Skupiła się na szczegółach i te obrazki już zaczęły wyglądać zupełnie inaczej.
– Najpierw żeby narysować konia, musiałam patrzeć na jakiś obrazek, teraz rysuję z głowy – komentuje pierwszoklasistka.
– Kiedyś kupiliśmy Ninie takie tło z numerkami do kolorowania. I ją tak to malowanie wciągnęło, że siedziała do późna wieczorem. I potem mama pomyślała żeby kupić jej czyste tło, że może sama spróbuje. I tak zaczęła gromadzić te prace – opowiada z kolei tata dziewczynki.
Jak się okazuje Nina miała po kim odziedziczyć talent. – Najprawdopodobniej po cioci. Moja siostra skończyła Akademię Sztuk Pięknych. Też zawsze malowała, więc może to w genach gdzieś jest – mówi nasz rozmówca.
– To też nie jest tak, że ona siedzi i maluje cały dzień te konie. Maluje wtedy kiedy ma ochotę – stwierdza mama, zaś tata dodaje – I musi mieć wenę. – Czasem mówi: tato pójdziemy na spacer, popatrzę na kolory i mi się w głowie wszystko ułoży. – Przed tą wystawą trochę przyspieszyła, bo wiedziała, że gonią ją terminy, ale normalnie po szkole zwykle jest zmęczona i rysować jej się nie chce.
Jak się okazuje Nina nie tylko lubi konie rysować, ale także się nimi interesuje. Zna wszystkie maści, wie jak się z nimi obchodzić. Zapytana o marzenia, nie ma problemu z odpowiedzią. – Chciałabym mieć własnego konia. Tata też kiedyś miał, ale mama się nie chce zgodzić – stwierdza. – Mamy garaż, w którym jest dużo miejsca i pomyślałam, że tam mógłby mieszkać – dodaje.
– Czasem jak maluje te swoje obrazki, to osoby czy to z rodziny, czy ze znajomych mówią, że chcieliby obrazek od Niny nie dostać, a kupić. I któregoś dnia córka wpadła na pomysł, że może faktycznie, zaczęłaby je sprzedawać, a za zebrane pieniądze, tego konia by kupiła i nie musiałaby wówczas ciągle nas o niego prosić – śmieją się rodzice.
Póki co na marzenie córki patrzą nieco sceptycznie, jednak starają się robić wszystko, by dziewczynka była szczęśliwa.
– Dwa lata temu Nina była na półkoloniach w Księstwie, tam miała pierwsze zetknięcie z żywymi końmi, a rok temu była tydzień w Seborach i co się okazało? Chyba najbardziej ze wszystkich była chętna do porządkowania stajni – dodają.
Nina, kto będzie się zajmował koniem, kiedy ty będziesz w szkole? – pytamy na zakończenie naszego spotkania z dziewczynką. – Ja. Najwyżej zrezygnuję ze szkoły – zapewnia z powagą w oczach.
ren
Zdolna dziewczynka z piękna pasją