Niepamięć o miejscu pamięci na przasnyskim Zawodziu.
Wszyscy znamy mroczną historię egzekucji członków ZWZ-AK na rynku w Przasnyszu, ponieważ jest corocznie godnie upamiętniana. Jak się okazuje, nie wszystkie niemieckie zbrodnie pozostają w zbiorowej pamięci przasnyszan. W 1942 roku w sąsiedztwie ul. Zawodzie doszło do mordu na mieszkańcach naszego regionu. Z rąk okupantów, wedle różnych źródeł, zginęło wówczas od 20 do 22 osób. Jednak fakt ten jest mało znany i dotychczas nie mógł liczyć na uwagę władz miasta.
Poprzedni burmistrz miasta Waldemar Trochimiuk interesował się miejscem kaźni członków przasnyskiego ruchu oporu, znajdującym się w sąsiedztwie rynku. Właściciel terenu, na którym stoi obelisk upamiętniający to wydarzenie, nie zgodził się na jego sprzedaż, ale miasto płaci niemały czynsz dzierżawny, umożliwiający istnienie tego miejsca pamięci. Nie dotyczy to jednak pomnika upamiętniającego zbrodnię na Zawodziu, dlatego warto przypomnieć dzieje tej tragedii.
Mimo, że II wojna światowa nie poczyniła wielkich strat w zabudowie Przasnysza, odcisnęła ogromne piętno na jego mieszkańcach i została okupiona krwią wielu niewinnych ofiar. Grzebowisko końskie na Zawodziu było terenem, gdzie zakopywano ciała padłych zwierząt – koni i psów. Miejsce to podczas zawieruchy II wojny światowej stało się również mogiłą dla kilkudziesięciu mieszkańców naszego regionu. 10 czerwca 1942 r. Niemcy aresztowali 22 mieszkańców powiatu przasnyskiego. Spośród mężczyzn wybrano tych, którzy w jakikolwiek sposób działali na rzecz niepodległości Polski. Aresztowali byłych „peowiaków”, dobrze gospodarujących rolników oraz miejscowych przedsiębiorców. Przetrzymywani byli w podziemiach przasnyskiego klasztoru, zaadaptowanych przez Niemców na więzienie. 17 czerwca 1942 r. okupanci przewieźli zatrzymanych na grzebowisko końskie, a ich ręce oraz nogi skrępowali drutem kolczastym. Tam dokonali makabrycznej zbrodni. Z opowieści naocznych świadków, przytoczonych przez śp. Aleksandra Drwęckiego, który był autorem książki na ten temat wynika, że mordowi towarzyszyło około 60 złapanych na ulicy przypadkowych osób. Eksterminacji miał dokonać pluton egzekucyjny żołnierzy niemieckich, jednak żaden z jego członków nie zgłosił się na ochotnika. W tej sytuacji komendant wyznaczył 10 żołnierzy, aby dwóch strzelało do jednego skazańca. Pojmani stali nad dołem wcześniej wykopanym przez innych Polaków. W tej grupie był też syn jednego z zakładników, który tuż przed egzekucją wymieniał błagalne spojrzenia ze swym ojcem, będące wyrazem najwyższej bezradności. Na koniec Niemcy kazali ściągnąć straceńcom buty, ponieważ u nich nic nie mogło się zmarnować. Jednak syn ojcu butów nie miał siły zdjąć. Mimo użycia karabinów maszynowych, nie wszyscy aresztanci ponieśli natychmiastową śmierć. Rzucających się w konwulsjach straceńców, dobijano. Mimo to, spod rozplantowanej ziemi nadal było słychać jęki.
Po zakończonej wojnie, w 1945 r dokonano ekshumacji oraz identyfikacji 20 ciał, a szczątki ofiar przeniesiono na cmentarz parafialny w Przasnyszu. Ceremonii pierwszego godnego pochówku towarzyszyła żałobna msza. W pogrzebie wzięły udział miejscowe władze, mieszkańcy i wojsko, które oddało salwę honorową. W 1966 r. – ku czci rozstrzelanych – na miejscu mordu został wzniesiony pomnik z piaskowca, który istnieje do dziś, jednak upływ czasu spowodował, że naniesione na płycie inskrypcje uległy całkowitemu zatarciu, a pomnik ulega stopniowej degradacji.
Tematem tym zainteresował się młody mieszkaniec Przasnysza Damian Olszewski – student historii, któremu dzieje naszego regionu leżą na sercu. Zwrócił uwagę na zły stan pomnika oraz jego niepewną przyszłość. Działka, na której znajduje się miejsce pamięci, stanowi własność prywatną. Dotychczas, mimo, że dostęp do pomnika nie był w żaden sposób sformalizowany, właściciel terenu bez przeszkód wpuszczał tam osoby chcące oddać hołd zamordowanym. Była to jednak dobra wola gospodarza. Niebawem może się to zmienić, ponieważ nieruchomość o powierzchni 1,7 ha jest w całości przeznaczona na sprzedaż. Ani właściciel działki, ani my, nie jesteśmy w stanie powiedzieć jakie plany wobec zagospodarowania tego terenu będzie miał potencjalny nabywca. Tym samym los miejsca pamięci pozostaje niepewny.
– Z racji kierunku studiów oraz miejsca mojego zamieszkania interesuję się lokalną historią i zwróciłem uwagę na zbrodnię na grzebowisku końskim. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego to wydarzenie oraz miejsce egzekucji pozostają zapomniane. Dotychczasowe władze Przasnysza nie były zainteresowane tym tematem, dlatego uznałem, że zmiana na stanowisku burmistrza może przynieść zwrot w tej ważnej sprawie. Chcę, aby historia sprzed 76 lat była znana miejscowemu społeczeństwu. Patriotyzm przyszłych pokoleń nie może być budowany w oderwaniu od korzeni, nawet jeśli historia dotyczy wydarzeń najtragiczniejszych. Chciałbym, aby w miejsce to trafili uczniowie przasnyskich szkół, ponieważ pamięć o niewinnych ofiarach zanika – mówi Damian Olszewski.
Dodajmy, że młody przasnyszanin nie jest jedynym, który interesuje się tym tematem. Jeszcze za kadencji poprzednich władz Przasnysza, w sprawie remontu pomnika upamiętniającego miejcie kaźni na Zawodziu, zwracał się do urzędu syn jednego z zamordowanych – Stanisław Grzyb. Sędziwy człowiek apelował o zamontowanie nowej pamiątkowej tablicy z imionami i nazwiskami straceńców, jednak ówcześni włodarze nie wyrazili większego zainteresowania tą inicjatywą. W 2012 roku na portalu dobroni.pl pisał o pomniku Mariusz Maciaszczyk, obecny szef Grupy Rekonstrukcyjnej 14 Pułku Strzelców Syberyjskich.
Zwróciliśmy się w tej sprawie do obecnego burmistrza Przasnysza Łukasza Chrostowskiego, który obiecał częściową pomoc.
– Przykładam dużą wagę do pamięci historycznej naszego regionu, dlatego z uwagą zapoznałem się z sytuacją i argumentami dotyczącymi Miejsca Pamięci Mordu na Grzebowisku Końskim przy ul. Zawodzie. Z przekazanych mi informacji wynika, że uczniowie jednej ze Szkół Podstawowych w Przasnyszu kultywują pamięć, stawiając w tym miejscu znicze w dniu rocznicy tego tragicznego zdarzenia. Pomimo, iż teren jest prywatny, Miasto Przasnysz zainteresowało się możliwością uprzątnięcia terenu, a także odrestaurowania tablicy pamiątkowej na koszt miasta. W tej chwili trwa ustalenie kosztów z tym związanych. Miasto po nastaniu wiosny uprzątnie ten teren – zapowiedział burmistrz.
Obietnica włodarza cieszy, ale rozwiązuje tylko część problemu. Działka może niebawem trafić w inne ręce i nie ma żadnej gwarancji, że miejsce pamięci zostanie zachowane. Zapytaliśmy burmistrza o kwestie zapewnienia dostępu do pomnika oraz czy istnieją możliwości prawne (kupno, dzierżawa, ustanowienie służebności przechodu), z których można skorzystać chroniąc miejsce kaźni Polaków?
– Miasto w chwili obecnej nie jest zainteresowane wykupem, ani dzierżawą tego terenu. Liczymy, że jeśli działka zmieni właściciela, zrozumie on powagę tego miejsca i wspólnie z miastem zapewni mu odpowiedni szacunek. Miasto może pomóc w uprzątnięciu terenu i renowacji tablicy pamiątkowej z uwzględnieniem nazwisk z publikacji p. Aleksandra Drwęckiego – odpowiedział burmistrz.
Z kolei prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej Piotr Kaszubowski zadeklarował, że stowarzyszenie otoczy to miejsce swoją opieką.
M. Jabłońska