Coraz większe zniecierpliwienie i rozczarowanie okazują kibice seniorów przasnyskiego MKS-u. No bo powodów do optymizmu ostatnio brak. Trzy porażki z rzędu. Trzeba jednak spojrzeć na całą sytuację z innej strony.
Działacze robią, co mogą, trener wychodzi z siebie, żeby piłkarze grali to, na co ich stać. Piłkarze, których akurat ma do dyspozycji, starają się, ale gdy brakuje ważnych ogniw, machina nie chce pracować, jak należy. Jeśli ze składu wypada kilku podstawowych zawodników, którzy z powodu kontuzji, czy kartek nie mogą zagrać, to nawet najlepszy trener nie będzie w stanie czegokolwiek nagle odmienić. Jeśli nie będzie dysponował piłkarzami, z którymi przepracował okres przygotowawczy i grał mecze kontrolne, a później ligę, z wyjątkiem usprawiedliwionych i oczywistych przypadków nieobecności. I to nie tylko na meczach, ale także na treningach.
W ostatnim czasie kontuzje, kartki, urazy, czy sytuacje losowe powodowały, że trener Pełkowski miał ogromne problemy z zestawieniem jedenastki meczowej. Piłkarze musieli z konieczności grać nie na swoich pozycjach, jak chociażby Krzysiek Butryn (prawa obrona) z Ostrovią. Automatycznie brakowało go w środku pola, co rywale z zimną krwią wykorzystali. I można tak wyliczać dłużej. Niestety czkawką odbija się również frekwencja zawodników na treningach w letnim okresie przygotowawczy i absencja na nich w trakcie obecnej rundy. No ale, to nie jest zawodowstwo. Większość ludzi pracuje i ma rodziny.
Czasem sprawy zawodowe, czy prywatne, nie mówiąc już o kontuzjach uniemożliwiają grę. Gorzej, kiedy sytuacja się skumuluje. Nadszedł trudny czas, który trzeba przetrwać z jak najmniejszymi stratami. I nerwowe ruchy nie są tu wskazane, a siła spokoju trenera Pełkowskiego jest na ten zły czas atutem. Bo nie sztuką jest wszystko wygrywać, kiedy po prostu idzie, wszyscy są zdrowi i gotowi do gry. Sztuką jest stracić jak najmniej, kiedy zespół jest w dołku, skład determinują kadrowe kłopoty i po prostu nie idzie.
MKS Przasnysz