Kłusownictwo na zalewie w Łojach? PZW: Sprawy nie są łatwe do udowodnienia, ale każdy przypadek trzeba zgłaszać
Wędkarz natknął się na sznur kłusowniczy nad zalewem w Łojach. – Ryby na takich sznurach umierają w męczarniach – mówi naszej redakcji.
– Kilka dni temu podczas popołudniowego wyjazdu na ryby nad zalewem w Łojach zauważyłem dwie osoby z latarkami na głowie, które wyszły z lasu i zaczęły czegoś szukać w zaroślach nad wodą. Żadna z nich nie miała wędki – napisał do nas wędkarz, który prosi o zachowanie jego nazwiska do wiadomości redakcji.
– Kiedy zobaczyli, że łowię po drugiej stronie, szybko się oddalili. Zaciekawiony całą sytuacją postanowiłem zobaczyć czego te osoby mogły szukać w tym miejscu. Niestety natrafiłem na zastawione w wodzie sznury kłusownicze – na haku była martwa rybka, więc celem kłusowników był albo sandacz albo szczupak – opowiada.
– Przasnysz niestety nie ma dobrych łowisk, wszędzie daleko, zbiornik na Karwaczu umiera, jest bardzo zaniedbany i zarośnięty. Jedyną opcją jest więc zalew w Łojach. Nie możemy pozwolić na proceder kłusowniczy. Bardzo często ryby na takich sznurach umierają w męczarniach pozostawione kilka dni, bo jak widać nie zawsze kłusownicy trafią tak żeby nikogo nie było. Nieraz między wędkarzami poruszany jest temat kłusownictwa, mówi się o siatkach i sznurach, ale do tej pory nie wierzyłem, że na zbiorniku o tak dużej presji wędkarskiej znajdą się osoby, które się nie boją robić takich rzeczy. Chyba czują się bezkarnie – komentuje.
W odpowiedzi na informację czytelnika zwróciliśmy się do policji, by zapytać, czy do dyżurnego wpłynęło w tej sprawie zgłoszenie. – Nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnego zgłoszenia – informuje nas asp. szt. Krzysztof Błaszczak i dodaje, że w ostatnim czasie podobnych zgłoszeń funkcjonariusze nie odnotowali.
– Zdarzenia związane z kłusownictwem na wodach, nad którymi sprawujemy pieczę są przez nas monitorowane i każdorazowo sprawdzane – mówi nam z kolei prezes Koła nr 70 PZW w Przasnyszu, Adam Kryszczak.
Takie sprawy trzeba zgłaszać
– Cieszymy się, że wędkarze wykazują postawę obywatelską i zwracają uwagę na to co się dookoła nich dzieje. Dodajmy jednak, że w razie przyłapania kogoś na kłusownictwie, to warto powiadomić odpowiednie służby, takie jak policja czy Państwowa Straż Rybacka – stwierdza i dodaje, że sprawy związane z kłusownictwem są ciężkie do udowodnienia. – Trzeba złapać kogoś na gorącym uczynku. Inaczej można zostać posądzonym o pomówienie.
– My oczywiście staramy się kontrolować to co się dzieje na zbiorniku w Łojach, ale też nie mamy aż takich uprawnień, jakie mają służby, z tego względu, że my działamy społecznie – dodaje i odnosi się do zgłoszonej przez czytelnika sprawy.
– Na zdjęciu widzimy krótką linę, jedną rybę i jeden ciężarek ze szpulą kołowrotka. Ktoś pewnie mógłby się tłumaczyć, że taki kawałek żyłki mógł być zerwany lub zgubiony przez innego wędkarza podczas nocnego połowu ryb i zaplątać się w przybrzeżnych zaroślach. Ale takie niejasne sytuacje należy traktować jako próba kłusownictwa i na każdy taki przypadek trzeba reagować i go zgłaszać.
ren