Horror w Przasnyszu. Pluskwy atakują!
Przychodzą niepostrzeżenie, mieszkają w łóżkach, gryzą, piją ludzką krew i mnożą się na potęgę. Walczy z nimi spółdzielnia, nierówną walkę toczą mieszkańcy. O problemie wie Sanepid, powinny wiedzieć władze miasta. To przerażająca opowieść o niemocy, strachu i nieprzespanych nocach. Jak mówią sami mieszkańcy – piekło. Ten artykuł to krzyk rozpaczy. Warto, aby przeczytali go wszyscy, ponieważ zlekceważenie problemu spowoduje, że insekty mogą opanować całe miasto.
Sygnały o ogniskach pluskiew dochodzą z kilku miejsc Przasnysza. Z relacji mieszkańców wynika, że są m.in. w blokach przy ul. M. Skłodowskiej, Lipowej, Sportowej, Klonowej, Osiedlowej i Kaczej. Informacje na temat występowania insektów na naszych osiedlach docierają do spółdzielni mieszkaniowych oraz do przasnyskiego Sanepidu.
– Mieszkańcy naszego miasta dzwonią, aby uzyskać informację w jaki sposób pozbyć się „uciążliwych lokatorów”. Z reguły w takich przypadkach doradzamy skorzystanie z pomocy fachowca tj. firmy dezynsekcyjnej. Niestety domowe sposoby na zwalczanie pluskiew zwykle okazują się nieskuteczne. Jeśli chodzi o nasz powiat nie mieliśmy tego typu zgłoszeń ze środowisk wiejskich, wszystkie dotyczyły miasta Przasnysz. Trudno jest jednak oszacować skalę zjawiska, ponieważ nie prowadzimy rejestracji tego typu przypadków – mówi Maria Śliwińska – Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarnym w Przasnyszu.
Tymczasem problem istnieje co najmniej od 2017 r. Jak udało się nam dowiedzieć, od tego czasu nierówną walkę z insektami toczy Spółdzielnia Mieszkaniowa w Przasnyszu. Spółdzielnia, na prośbę lokatorów, od początku tego roku do 15 października 2018 r. zorganizowała 58 zabiegów dezynsekcyjnych pluskiew. W roku 2017 takich zabiegów wykonano 56. Lokatorzy często też organizują dezynsekcje we własnym zakresie, bez angażowania administratora. Te wszystkie działania, mimo że ograniczają problem, nie powodują jego zniknięcia. Pluskwy opanowują kolejne bloki mieszkalne.
– Pewnego dnia sąsiadka, która mieszka nade mną zapytała, czy mam u siebie pluskwy. Powiedziałem szczerze, że nigdy się z tym nie zetknąłem. Po długiej i przerażającej rozmowie skojarzyłem pewną sytuację, kiedy leżąc w łóżku, coś weszło mi do ucha. Zerwałem się odruchowo i wyjąłem to coś. Zaniepokoiło mnie, że nagle pojawiła się krew. Zacząłem zbierać w głowie fakty i czytać w internecie. Dowiedziałem się, że to przekleństwo dopadło moje mieszkanie i członków mojej rodziny, w tym kilkuletnią córkę. Dzwoniłem do spółdzielni, aby poinformować o problemie. W odpowiedzi usłyszałem, że „Pani Kasia jest na urlopie i nie ma się komu tym zająć”. Sprawy dezynsekcji musiałem wziąć w swoje ręce, bo spółdzielnia ma czas…. To jeszcze nie wszystko – podjąłem kontakt z Sanepidem. Po rozmowie stwierdziłem jednak, że również oni są bezradni. Miałem wrażenie, że są od karania innych, a ten przypadek to nic takiego. Dlaczego tak twierdzę? Bo ustaliłem z firmą, która trzykrotnie dokonywała dezynsekcji w naszym bloku, że w pewnym mieszkaniu w naszej klatce pluskwy są od lipca 2017 roku! Spółdzielnia zresztą zlecała dezynsekcję w tym mieszkaniu, nie informując o tym fakcie reszty mieszkańców – opowiada mieszkaniec os. Orlika.
Wstydliwy problem, o którym trzeba mówić
– Przez rok spółdzielnia ukrywała tykającą bombę. Zgodnie z przepisami powinniśmy wiedzieć, że są robione zabiegi chemiczne w naszej klatce, bo są używane bardzo trujące i szkodliwe środki chemiczne, ale spółdzielnia ma to gdzieś. Proces walki z tym paskudztwem zajął u mnie 4 tygodnie. Nieprzespane noce, ciągłe sprawdzanie, czy to robactwo gdzieś nie chodzi. Zabiegi chemiczne powodują smród w mieszkaniu przez tygodnie. Aby się od tego uwolnić, zdecydowaliśmy się na zakup parownicy, która nie jest tanim, ale bardzo skutecznym urządzeniem. Dochodzi też zakup środków chemicznych na własną rękę. Nie mogłem spokojnie patrzeć, kiedy rano moja 3-letnia córeczka mówi: „tato, zobacz znów komar mnie ugryzł”. Przeżyliśmy koszmar trwający przez prawie 2 miesiące, a sprawdzanie i kontrola trwają do dnia dzisiejszego, czyli łącznie około 4 miesięcy. Zabieg parowania myjką wciąż stosuję kilka razy w tygodniu. W tej chwili mogę powiedzieć, że się tego pozbyłem, ale udało się tylko mnie. Nie jest tajemnicą, że w moim bloku 5 rodzin nadal walczy. Spółdzielnia mówi, że powinni się cieszyć, że za dezynsekcję nie płacą. Jestem przekonany, że problem powróci. Zadaję sobie tylko pytanie: kiedy? – mówi lokator jednego z bloków na osiedlu Orlika.
Wtóruje mu inny mieszkaniec Przasnysza – Pluskwy również są na ulicy Skłodowskiej, ludzie masowo wyrzucają sprzęty, samodzielnie próbują coś zrobić, jednak efekt jest słaby, ponieważ potrzebna jest fachowa dezynsekcja, na którą wielu osób nie stać. Mój blok należy do zasobów bloków komunalnych, którymi zarządza MZGKiM, ale o pomoc bardzo trudno. Ludzie wstydzą się o tym rozmawiać, ponieważ panuje przekonanie, że to z brudu – co jest nieprawdą. Największa wylęgarnia jest na ul. Lipowej, pluskwy są też na ul. Bukowej, Osiedlowej i w Rynku – dowodzi mieszkaniec bloku przy ul. Skłodowskiej.
Pluskwy opanowują kolejne miejsca
– Gdy po raz pierwszy usłyszałam, że w naszym bloku są pluskwy, uznałam, że mnie to nie dotyczy. Przecież dopiero się wprowadziłam. Mieszkanie było puste, zrobiłam remont, pomalowałam i umeblowałam. Poświęciłam kilka tygodni pracy, aby wprowadzić się do czystego, spokojnego mieszkania. Moja radość nie trwała długo. Któregoś dnia, zdejmując pranie z balkonu zauważyłam pluskwę. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak wygląda życie z robactwem. Trochę czytałam w internecie. Dowiedziałam się, że chodzą nocą, że żywią się krwią, a mieszkają głównie w łóżkach – opowiada mieszkanka jednego z bloków przy ul. Sportowej.
Jak zauważa przasnyski Sanepid: pluskwy nie latają i nie skaczą. Gdy znajdą się już w mieszkaniu, mogą przemieszczać się pomiędzy pokojami lub przedostać się do innego mieszkania poprzez niewielkie pęknięcia lub otwory w ścianach, na sufitach, bądź pod drzwiami. Często przenosimy je bezwiednie z różnych miejsc, takich jak: hotele (nawet 5-gwiazdkowe), akademiki, pociągi, kina, teatry itp.
– Pluskwy w mieszkaniach najczęściej występują w spojeniach łóżek, tapczanów i w szczelinach ścian, a także pod ramami obrazów, na wyściełanych częściach mebli, zasłonach i żaluzjach. Można je rozpoznać po charakterystycznej woni zgniłych malin oraz kształcie i kolorze pestki jabłka. Największym mitem jest to, że pluskwy biorą się z brudu. To nieprawda! Brud nie zwabia pluskiew, ale regularne sprzątanie i usuwanie niepotrzebnych przedmiotów pomoże je szybciej zauważyć i skuteczniej się ich pozbyć. Owady żerują w nocy, żywią się krwią, którą pobierają co kilka dni. W przypadku braku żywiciela mogą przeżyć kilka miesięcy, a nawet dłużej, jeśli przejdą w stan hibernacji. Podobnie jak w przypadku innych insektów odżywiających się krwią, ugryzienia pluskiew powodują u ludzi podrażnienia skóry. Obecność tych owadów może jednak powodować u ludzi niepokój, uczucie strachu, prowadzące do zaburzeń snu, a nawet bezsenności – mówi Maria Śliwińska dyrektor PSSE w Przasnyszu.
Walka z wiatrakami
Łóżka wysypane sodą, bo podobno odstrasza pluskwy. Nogi łóżka oklejone lepem na muchy, aby nie weszły. Porozrywana tapicerka, by je znaleźć. Wszystkie szczeliny zaklejone silikonem. Porozkładane pułapki na owady i bezsenne noce – to codzienność wielu mieszkańców miasta.
– Zwalczanie tego robactwa, to codzienne zaglądanie do łózek. To wstawanie nocą i sprawdzanie, czy jednak są w mieszkaniu – mówi pani Natalia. – Po 2 dezynsekcjach wydawało mi się, że mogę już spać spokojnie, tymczasem przez cały czas byłam nieświadoma problemu. Z każdym dniem stawałam się coraz bardziej spostrzegawcza. Zaczęło się codzienne szukanie, sprawdzanie. Na dworze upał, lato afrykańskie, a one idą balkonem w najgorszy skwar. Przestałam otwierać drzwi balkonowe, okna, pozasłaniałam kratki wentylacyjne. W mojej głowie wciąż pojawiało się pytanie: czy mogły wejść do mieszkania? Na początku nie wiedziałam, że są, bo trudno je znaleźć. Obecnie mija miesiąc odkąd zaczęłam z nimi systematyczną walkę, ale zapewne mam je od lata. Odsuwam meble, ze ścian pozdejmowałam wszystkie wiszące rzeczy, wyrzuciłam łóżko. Każdego dnia paruję pozostałe łóżka. Kupuję na własną rękę środki chemiczne i pryskam listwy, ściany i podłogę. Można popaść w psychozę, nie mam już siły. Mój każdy dzień to nieustająca walka, bo nie stać mnie na kolejny remont i zakup nowych mebli. Zresztą mija się to z celem, skoro w jednym z mieszkań w naszej klatce wciąż ten problem występuje. Tam oprócz kilku dezynsekcji mieszkańcy nie robią nic. Pluskwy łażą po całym bloku, można je spotkać na klatce – informuje przasnyszanka.
Za chwilę, będzie to problem całego miasta. Jeśli nic z tym nie zrobimy, pluskwy zjedzą nas żywcem – alarmują mieszkańcy
– Dziś może się komuś wydawać, że jest to problem kilku bloków na osiedlu Orlika, ale jak wszyscy ludzie się za to nie wezmą, za chwilę będzie to problem całego miasta – twierdzi kobieta. – Największym problemem jest nieświadomość. Uważam, że jeśli spółdzielnia wie o takim przypadku w bloku, informacje powinni otrzymać wszyscy mieszkańcy. Zastanawiam się co można zrobić z mieszkaniem, w którym jest największy problem z pluskwami, a lokatorzy nie robią nic, aby je zwalczyć? One cały czas idą do innych mieszkań i bloków. Żyjemy jak w klatkach, bo ktoś nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Ja wciąż walczę. Fizycznie i psychicznie to bardzo trudne. Najlepiej zrozumie ten, kto przeszedł przez takie piekło. Nie mam dnia wolnego, wczoraj łóżko poprułam od spodu, bo cały czas szukam. Powoli od tego robactwa siada mi psychika. Opadam już z sił. Nie mam odpoczynku po pracy, nie mam wolnej niedzieli, bo cały czas szukam. Jeśli tak dalej pójdzie, któregoś dnia wyjdę stąd bez niczego, albo wyląduję w wariatkowie. Najgorzej jest, kiedy pomyślę, że już ich nie ma, a na drugi dzień okazuje się, że dziecko znów ma ugryzienie. Serce pęka. Tak się nie da żyć! – woła o pomoc przasnyszanka.
Wraz z mieszkańcami bloków opanowanych przez pluskwy apelujemy do wszelkich instytucji i służb o zintensyfikowanie i skoordynowanie walki z tą plagą. Dotychczasowe działania, choć prowadzone z całą mocą przez spółdzielnię oraz samych mieszkańców, okazują się niewystarczające. To głośny apel skierowany także do nowych władz Przasnysza. Jeśli nie uda się rozwiązać problemu, pluskwy mogą opanować całe miasto.
Małgorzata Jabłońska