Budowa przekaźnika gsm podzieliła mieszkańców Małowidza. Co dalej z inwestycją

Na radach sesji gminy Jednorożec, które odbyły się w czerwcu i w lipcu, gościli mieszkańcy Małowidza, którzy są przeciwni budowie stacji bazowej telefonii komórkowej w ich miejscowości, na placu szkolnym. Wójt zawiesza postępowanie, zaś do naszej redakcji zgłaszają się mieszkańcy, którzy są „za”.

Mieszkańcy brali udział w sesjach rady gminy zarówno w czerwcu, jak i w lipcu. Jak twierdzą o budowie przekaźnika dowiedzieli się dopiero, kiedy Starostwo Powiatowe w Przasnyszu, rozesłało pisma w sprawie pozwolenia na budowę. Według nich ze strony władz gminy Jednorożec, zabrakło rozmów i informacji o planach budowania inwestycji.

 – Na działce, na której ma powstać przekaźnik jest świetlica, plac zabaw, siłownia. Nie jesteśmy przeciwni budowie przekaźnika, ale jego lokalizacji – mówili. Zwracali uwagę na fakt, że taka jego lokalizacja może zagrażać ich zdrowiu, a także na to, że zasięg w miejscowości jest na tyle dobry, że budowanie stacji nie jest potrzebne. Dodali także, że decyzja ( i uchwała rady gminy- red.) została podjęta z rażącym naruszeniem procedur. Zarzuty dotyczą m.in. braku konsultacji, czy braku wywieszenia decyzji w sprawie lokalizacji inwestycji celu publicznego na tablicy w Małowidzu.

Protest mieszkańców pojawił się po fakcie. Wójt bowiem po podjęciu przez radę uchwały zawarł już umowę z siecią Play. W czasie sesji głos zabrał radny Tadeusz Sobolewski. Przyznał się do błędu i stwierdził, że jako radny przyjmując uchwałę, nie był w pełni świadomy i nie znał wszystkich okoliczności. Wójt Krzysztof Iwulski na prośbę mieszkańców na nowo wszczął postępowanie w tej sprawie. Zaznacza przy tym, że procedury zostały przeprowadzone zgodnie z prawem, zaś protest mieszkańców go zaskoczył.

Inwestycja wydawała się słuszna

– Sygnały od mieszkańców Małowidza, Olszewki, Połoni, Żelazanej Rządowej i Lipy o tym, że zasięg w miejscowościach jest zbyt słaby, docierały do mnie w zasadzie odkąd tylko objąłem stanowisko wójta. Potrzeba budowy takiego przekaźnika wydawała się wówczas oczywista dla wszystkich. Nawet mamy protokół z zebrania wiejskiego w Małowidzu, gdzie jest mowa właśnie o słabym zasięgu – mówi nam wójt Krzysztof Iwulski.

Kiedy zatem jesienią 2020 roku pojawiła się firma Play, która wyszła z inicjatywą zainstalowania w gminie takiego przekaźnika, wójt odebrał to jako świetną wiadomość. Był przekonany, że inwestycja ucieszy mieszkańców.

– Nie miałem w ogóle wątpliwości, co do tego, czy sprawa jest słuszna. Wiedziałem, że mieszkańcy na tę informację po prostu czekają – stwierdza. – Zaproponowaliśmy firmie kilka działek, na których mógłby stanąć przekaźnik. Firma wyeliminowała wszystkie poza tą na placu, obok świetlicy wiejskiej. W przypadku pozostałych okazało się, że a to nie ma infrastruktury, a to teren jest podmokły. W innym przypadku problemem była linia energetyczna, czy ujęcie wody. Działka wskazana przez firmę to ponad 1,6 hektara terenu, tymczasem do budowy przekaźnika potrzebne jest wydzielenie ok. 144 metrów kwadratowych, więc niewiele. Przekaźnik miałby stanąć na uboczu, byłby ogrodzony, monitorowany i nie kolidował z niczym – wyjaśnia.

Ponieważ z powodu pandemii nie można było organizować większych spotkań, włodarz zaniechał prowadzenia konsultacji społecznych w tej sprawie. Temat, jak zapewnia, był jednak szeroko wyjaśniany na komisjach z udziałem radnych.

– Na sesji (transmitowanej online- red.) 30 października 2020 postanowiłem szerzej odnieść się do tematu, po to żeby wszyscy mieli możliwość się z nim zapoznać, dowiedzieć się gdzie planowana jest budowa przekaźnika. Wówczas żaden z radnych, nawet tych, którzy mają zwykle na każdy temat wiele do powiedzenia, nie wyraził nawet słowa wątpliwości co do tej inwestycji. Wszystko wydawało się oczywiste, zwłaszcza, że o problemie z zasięgiem mówiło się coraz częściej, gdyż zdalna edukacja jeszcze go pogłębiła. Dodatkowo w ostatnim czasie powstały na terenie gminy cztery inne przekaźniki i one też nie wzbudziły żadnej kontrowersji. Mieszkańcy raczej się cieszyli – dodaje.

Dlatego nagły atak, protest i niezadowolenie mieszkańców, były dla Krzysztofa Iwulskiego dość niespodziewane. – Mi naprawdę ten przekaźnik nie jest potrzebny do szczęścia. Problemy zgłaszali sami mieszkańcy. Moim zdaniem to po prostu atak polityczny, nakręcony przez popleczników mojego poprzednika. Uchwała  przyjęta została jednogłośnie. Zgodnie z uchwałą podpisałem umowę na czas określony wynoszący 10 lat, wydałem decyzję lokalizacji celu publicznego. Starostwo musiało wysłać zawiadomienia do mieszkańców sąsiadujących z działką, a tych jest bardzo dużo i wtedy zaczęła się awantura. W zasadzie do tej pory nikt się tym nie interesował.

– W pewnym momencie to już sam pomyślałem, że wszyscy są przeciwko tej inwestycji, co z uwagi na wcześniejsze zgłoszenia, było dla mnie dość zaskakujące. Teraz jednak dostałem pismo podpisane przez 77 mieszkańców, którzy chcą tej inwestycji, więc okazuje się, że większość osób  jest jednak „za”– stwierdza.

Wspomniane przez wójta osoby również są mieszkańcami Małowidza. Kiedy prosimy o wypowiedź w tej sprawie, słyszymy, że również ich zdaniem protest jest grą polityczną.

Problem z zasięgiem jest

– Zebraliśmy 77 podpisów od osób, które są za budową przekaźnika. Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że jesteśmy w zdecydowanej większości. Tyle tylko, że nas tak nie słychać, bo nikt z nas nie chce kłótni – mówi nam jedna z mieszkanek.

Nasza rozmówczyni wyjaśnia, że kłopoty z zasięgiem są w Małowidzu i Połoni bardzo duże. – Dobrze że mamy teraz lato i mogę wyjść przed dom i rozmawiać na podwórku. Gdybym była w domu na pewno, by nam się to nie udało – mówi i dodaje, że w najtrudniejszej sytuacji były dzieci, kiedy trwało zdalne nauczanie.

– Dzieci miały wysłać prace klasowe, kartkówki na czas, a tu się nie dało. Narzekali też nauczyciele. Powiem więcej – te osoby, które teraz krzyczą, że nie chcą przekaźnika, też pisały w trakcie roku szkolnego do szkoły, że dziecko nie mogło czegoś dostarczyć właśnie ze względu na zasięg. Więc ta stacja jest tu nam potrzebna. Chcemy żeby Małowidz się rozwijał, a nie w rozwoju cofał. A osoby, które przekaźnika nie chcą, nie chcą też żadnej innej inwestycji, którą zamierza wykonać Krzysztof Iwulski. Są przeciwni wójtowi, do tego stopnia, że nie zgodzili się ostatnio nawet na remont remizy, choć ta jest chyba najgorsza w całej gminie. Dlatego na co dzień doskonale widać czemu to wszystko ma służyć. Szkoda tylko, że wpływa to na całą wieś. Ludzie są skłóceni, nawet dzień dobry potrafią sobie nie mówić.

Po protestach mieszkańców, wójt zwrócił się do dyrektora sieci Play o rozwiązanie umowy. By to było bowiem możliwe potrzebna jest wola dwóch stron.

– Niestety dyrektor takiej woli nie wyraził. Ja jako wójt muszę się kierować przepisami, więc jeżeli jest wszystko zgodne z prawem, to my nie możemy nie udzielić takiego pozwolenia. Nie mogę nie wydać  pozytywnej decyzji o celu publicznym, tylko dlatego, że mieszkańcy protestują.

Chwilowo Krzysztof Iwulski zawiesił postępowanie w sprawie. O tym jak dalej potoczy się inwestycja zdecyduje Samorządowe Kolegium Odwoławcze. SKO przeanalizuje tę procedurę i wyda orzeczenie czy decyzja jest ważna czy nie. Do tego czasu również starostwo zawiesiło swoje postępowanie.

ren