W Chojnowie znaleziono 154 pociski przeciwpancerne i artyleryjskie!

Wywiad z z dowódcą 18. Patrolu Rozminowywania – st. chor. Robertem Śladkowskim.

O walce z „zardzewiałą śmiercią” rozmawiamy z dowódcą 18. Patrolu Rozminowywania – st. chor. Robertem Śladkowskim, który podejmował niewybuchy z podprzasnyskiego lasu.

Jak poinformował rzecznik przasnyskiej policji asp. szt. Krzysztof Błaszczak we wtorek, 17 kwietnia około godziny 10.00 pracownik Nadleśnictwa Przasnysz zgłosił, że w Chojnowie w gm. Czernice Borowe podczas prac leśnych ujawniono 130 szt. niewybuchów pochodzących z czasów II wojny światowej. Zaraz po przyjęciu zgłoszenia policja przekazała wszystkie dane na temat znaleziska jednostce minersko-saperskiej. Dyspozycja zabezpieczenia niewybuchów wpłynęła do 2.  Pułku Inżynieryjnego w Inowrocławiu. Do Chojnowa przybył 18. Patrol Rozminowania stacjonujący w Nowym Dworze Mazowieckim, którego dowódcą jest saper, starszy chorąży Robert Śladkowski, który zgodził się opowiedzieć nam o pracach nad podjęciem niewybuchów.

Jaki charakter miało znalezisko z Chojnowa?

– W terenie leśnym, w miejscowości Chojnowo znaleziono niewybuchy. Taka informacja trafiła do nas od policji. Natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia partol rozminowywania udał się na miejsce. Podczas oczyszczania terenu ujawniliśmy 146 pocisków przeciwpancernych i 8 sztuk pocisków odłamkowo-burzących 75 mm. Prócz pocisków znajdowały się tam zapalniki, łuski puste pochodzące od zapalników i 1 granat nasadkowy. Najwięcej było pocisków o kalibrze 75 mm – w sumie 154 sztuki. Pochodziły z okresu II wojny światowej.

Jak często zdarzają się takie znaleziska?

– Zajmowanie się niewybuchami oraz niewypałami czyli ,,przedmiotami niebezpiecznymi pochodzenia wojskowego” to nasza praca, więc siłą rzeczy niemal codziennie spotykamy się z tego typu przypadkami. Do odkrycia niewybuchów najczęściej dochodzi w okresie wczesno-wiosennym, do późnej jesieni. Są znajdowane w czasie prac na polach uprawnych, podczas  grzybobrania, bo wówczas ludzie częściej chodzą do lasu, zaś rolnicy prowadzą prace polowe. Bywa, że ładunki zostają wykopane podczas rozbudowy infrastruktury. Po drugiej wojnie światowej w ziemi w całej Polsce wciąż drzemie mnóstwo artefaktów. Średnio mamy do czynienia z około 300 takimi przypadkami rocznie.

Czy tego typu niewybuchy mogą być groźne?

– Trudno ocenić w jakim stanie jest zapalnik pocisku, który leży w ziemi kilkadziesiąt lat. Zawsze do tego typu przypadków należy podchodzić z największą ostrożnością, ponieważ w większości są w dalszym ciągu aktywne. Oczywiście przed przystąpieniem do pracy prowadzimy rozpoznanie danych przedmiotów niebezpiecznych, co pozwala nam już na pierwszym etapie ocenić w jaki sposób i jakim sprzętem należy się posłużyć, by podjąć  niewybuch w sposób jak najbardziej bezpieczny. Po oczyszczeniu terenu zabieramy te przedmioty na specjalistyczny sprzęt i transportujemy na poligon celem ich neutralizacji, jak mówimy – ,,niszczenia”.

Czy podczas pracy używacie jakichś specjalnych strojów zabezpieczających?

– Wszystko zależy od zagrożenia. Jeśli zagrożenie jest minimalne, to ubieramy się tylko w kamizelki ochronne. Jeśli po rozpoznaniu ryzyko okazuje się większe, wówczas mamy do dyspozycji jeszcze kombinezon przeciwodłamkowy, który zapewnia większe bezpieczeństwo oraz komfort psychiczny podczas pracy. Korzystamy z kombinezonów najnowszej generacji  – mowa tutaj o ciężkim kombinezonie pirotechnicznym EOD – 9, jak również lekkim SRS – 5.

Przewożenie takich przedmiotów musi odbywać się specjalnym samochodem?

– Tak, mamy samochody specjalnie do tego przeznaczone, mamy również pojemniki przeciwodłamkowe, minimalizujące skutki ewentualnego wybuchu. Na wyposażeniu patrolu znajduje się też różnego rodzaju sprzęt inżynieryjny, dostosowany do potrzeb pracy patrolu saperskiego: miedzy innymi – robot saperski Talon IV generacji, używany na dużą skalę przede wszystkim przez wojska amerykańskie. Robot stosowany jest także przez polską armię poza granicami kraju – szczególnie w Afganistanie. Nasze wyposażenie jest w pełni przystosowane do tego, aby przewozić różnego rodzaju ładunki wybuchowe z miejsca znalezienia do miejsca niszczenia.

Gdzie trafiły pociski z Chojnowa?

– Przewieźliśmy je na poligon w Kazuniu, gdzie zostały zdetonowane.

Czy teren niszczenia jest w jakiś sposób zabezpieczony?

– Teren ten jest zamknięty i ściśle chroniony, tak aby osoby postronne nie miały tam wstępu. O tym, co się tam odbywa mówią też tablice ostrzegawcze. Dodatkowo podczas niszczenia wystawia się posterunki ochrony.

Czy zdarza się Panu bać w swojej pracy?

– Gdybym się nie bał, to znaczyłoby chyba, że nadszedł kres mojej pracy, dopadła mnie rutyna, a rutyna przecież zabija. Jak się mówi, saper myli się tylko raz, a w naszym przypadku ten raz to… ostatni raz  – śmieje się chorąży. Po czym już poważniej dodaje: – Oczywiście zawsze jakiś dreszczyk emocji jest, i to w tym pozytywnym stopniu. U nas każdy wyjazd, każde zgłoszenie jest inne, a najbardziej niebezpiecznym etapem naszej pracy jest moment podjęcia niebezpiecznego przedmiotu z miejsca, w którym leży przeważnie przez kilkadziesiąt lat. Na początku zawsze jest jakiś strach – w większym czy mniejszym tego słowa znaczeniu. Natomiast po rozpoznaniu i w czasie pracy się o nim zapomina, wtedy skupiamy się na zadaniu i wykonujemy je jak najlepiej i najbezpieczniej możemy. Najważniejsze jest zaufanie w zespole, przecież patrol saperski to nie tylko dowódca patrolu, ale i jego zastępca, dwóch saperów, dwóch kierowców ratowników, oraz starszy kierowca saper i magazynier saper. W sumie zespół patrolu rozminowania tworzy 8 żołnierzy, z których każdy ma określone zadanie. Bez zaufania, wiedzy i praktyki nie byłoby mowy o tym, by taki patrol mógł realizować zadania jakie przed nim stoją.

Bardzo dziękuję za rozmowę.



 Małgorzata Jabłońska

Sprawdź również
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments